Nawigacja
Strona główna
Forum
YouTube
Facebook
Grupa na Facebooku
O stronie
Zapraszamy!

Artykuły
GB Classic
GB Pocket
GB Light
GB Color
GB Advance
GBA SP
GB Micro
Polecamy
Jak rozpoznać oryginalny kartridż?

Wszystkie nietypowe rodzaje kartridży

Metroid Zero Mission

Castlevania Legends

GBA SP v2 vs GBA SP v1

GBA SP v2 Surf Blue

GB Micro Pink
Ostatnie komentarze
philipo
13/10/2021 11:05
https://youtu.be/8RuAKtb2too

Chaykin
20/04/2020 21:23
Świetna recenzja, miło się czytało. Dzięki Antari!

philipo
24/05/2019 10:17
Ale zaskoczenie ! Dzięki, bardzo ciekawy tekst ;-)

philipo
16/11/2018 21:14
Nie znałem tej maszynki, super ciekawy tekst.

GBM_Fan
21/03/2014 10:35
Naprawdę fajna recenzja, do tego okraszona świe...

stasiek19
18/02/2014 01:34
Zacna cegiełka

stasiek19
18/02/2014 01:33
W sumie najlepszy do grania po ciemku, ponieważ...

stasiek19
18/02/2014 01:32
Mam podobnego tylko że żółtego z przodu i niebi...

guzik
04/01/2014 20:26
kabelek kupuje się oddzielnie.

Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
GB Color | Recenzje gier | Wario Land 3


Producent / Wydawca: R&D1 / Nintendo
Gatunek: Platformówka
Data Premiery:
- Japonia: 21.03.2000
- USA: 01.05.2000
- Europa: 14.04.2000
Tryby Gry: Singleplayer
Maksymalna ilość graczy w trybie Multiplayer: Nie dotyczy
Strona domowa: Brak





Autor tekstu: Antari




Treść:


Nieprzewidywalność. Czy tę cechę można przypisać światowemu gigantowi elektronicznej rozrywki - koncernowi Nintendo? Na pierwszy rzut oka z pewnością nie - od lat karmieni jesteśmy półśrodkami w postaci konwersji hitów z ubiegłych dekad, ubranych w nowe całkiem zgrabne ciuszki. Za przykład niech posłużą serie pokroju Super Mario Bros., Donkey Kong Country czy Metroid. I choć niekiedy dają się odczuć pewne usprawnienia w wizualizacji danych uniwersów, podstawowe założenia zarówno rozgrywki jak i fabuły pozostają takie same. Po jednej stronie barykady staje ubrany w szatę patetycznych wartości heros, po drugiej buńczuczny antybohater starający się pokrzyżować jego plany. Nie trudno ulec wrażeniu, iż wielkie "N" wpadło w ten sposób w zastawioną przez siebie pułapkę, z której ucieczka możliwa jest wyłącznie w jeden sposób - wykreowanie kolejnego, świeżego hitu.

Jeżeli za prawdziwą uznać dość absurdalną w swej istocie maksymę, iż "wyjątek potwierdza regułę", to nieobliczalna seria Wario Land, jest najlepszym przykładem egzystencji schematycznej i przewidywalnej natury koncernu. Wario, czyli typowy bohater pisany od tyłu zaliczył swój debiut w grze "Super Mario Land 2: 6 Golden Coins w roli typowego szwarc charakteru, którego przeznaczeniem było zostać pokonanym przez znanego hydraulika Mario. Rewolucja miała miejsce kilka lat później, gdy głównym protagonistą kolejnej części kultowej gry Super Mario Land (tym razem o podtytule "Wario Land") został nie kto inny jak tylko owy pierdzący grubasek materialista. Był to swego rodzaju eksperyment, na który koncern mógł sobie pozwolić, mając za sobą sukcesy wydawnicze poprzednich części cyklu. Nintendo postanowiło spróbować czegoś nowego, zupełnie nieprzewidywalnego. Dało graczom możliwość wcielenia się rolę zadufanego w sobie, obleśnego typa w różowych spodniach, dla którego najważniejsze w życiu są pieniądze. I jak się później okazało, był to strzał w dziesiątkę, który delikatnie popchnął skostniałą formułę w stronę rewolucji platformówkowego gatunku. Wydanie sequela stanowiło wyłącznie formalność - Wario Land 2 zagościł na ekranach GB Classic (w szarości) i GB Color (w pełnym kolorze) w 1998 roku, towarzysząc premierze nowego kolorowego dziecka koncernu. Masa świetnych logiczno-zręcznościowych patentów, długi czas rozgrywki i rewelacyjna oprawa A/V sprawiły, że gra do dziś uchodzi w mniemaniu ogółu za kultową, czemu trudno się dziwić.

Podobno żelazo należy kuć póki jest gorące - trzecia cześć przygód chciwego kuzynka Mario miała swoją premierę u schyłku nowego milenium. Trudno wymarzyć sobie lepszy moment na wydanie kolejnego killera umacniającego markę serii i dedykowanego jej handhelda. Czy Wario Land 3, wydany na konsolę GB Color kolejny raz rewolucjonizuje gatunek platformerów? A może to tylko całkiem udane preludium stopniowej klęski sagi, której nieudane pozostałości mamy przyjemność podziwiać na konsoli Nintendo DS? Po odpowiedź na te i wiele innych pytań zapraszam do recenzji.

Fabuła w powyższej pozycji zdecydowanie nie pretenduje do gatunku ambitnych - stanowi typową pretekstową historyjkę, która usprawiedliwia nasze poczynania w toku rozgrywki. Nie przedłużając prezentuje się ona w następujący sposób: tytułowy bohater, chcąc skorzystać z pięknej pogody wybiera się na wycieczkę w swoim cudownym dwupłatowym samolocie. Konstrukcja, prawdopodobnie ze względu na poskąpienie przez pilota funduszów na jej wykończenie, okazuje się licha i maszyna rozbija się w trakcie lotu w dżungli, zostawiając naszego uroczego sknerę "gołego i wesołego". Szukając schronienia Wario odnajduje tajemniczą jaskinię, a w niej jeszcze bardziej enigmatyczne pudełko przypominające pozytywkę. Nie mogąc oprzeć się niepisanej zasadzie, iż "znalezione nie kradzione", tłuścioch podejmuje próbę "zwędzenia" owego cennego artefaktu. Na jego nieszczęście przedmiot okazuje się czymś w rodzaju portalu, który wsysa go do swego wnętrza. W środku, totemiczny bożek przedstawia mu nową sytuację - Wario znajduje się w mini-świecie przepełnionym wrogo nastawionymi istotami, ukrytym we wnętrzu dziecięcej pozytywki. Jedyną drogą wyzwolenia go z owej śmiercionośnej pułapki jest zebranie pięciu różnorodnych pozytywek, porozrzucanych na terenie krainy. Ze względu na brak większej aprobaty ze strony Wario, magiczna figura po chwili dodaje, iż ponadto wszystkie skarby, które Wario zdobędzie w toku swojej ekspedycji, staną się jego własnością. Po usłyszeniu powyższego, różowonosy chciwiec praktycznie bez wahania podejmuje wyzwanie poprzez użycie "fejsbukowego" kciuka w górę.

Wario Land 3, stanowi dość rozbudowaną platformówkę 2D, w której naszym celem jest dotarcie z punktu A do B, stawiając po drodze czoła licznym zagadkom logiczno-zręcznościowym związanym z wykorzystaniem różnych transformacji tytułowego bohatera. Dostęp do poszczególnych poziomów otrzymujemy w miarę zdobywania nowych skarbów, które w pewien sposób wpływają na elementy otoczenia, otwierając nowe przejścia itd. W pewnym momencie łańcuch przyczynowo-skutkowy staje się na tyle rozbudowany, iż nie sposób zapamiętać wszystkich miejsc, w których dokonały się zmiany. Z pomocą przychodzi podpowiedź bóstwa ze świątyni, bądź przypomnienie ostatniej cut-scenki obrazującej nasz przyszły cel. Eksploracja świata ograniczana jest także poprzez umiejętności Wario - upgrade'ując naszego herosa odkrywamy nowe, dotąd nieznane ścieżki. Swoje "trzy grosze" dorzuca także egzystencja w grze podziału na dzień i noc - poszczególne miejscówki w zależności od pory dnia różnią się rozstawieniem i rodzajem przeciwników oraz niekiedy swą wewnętrzną strukturą.

Eksploracja krainy odbywa się za pomocą specjalnej mapki podzielonej na cztery kierunki - północ, południe, wschód i zachód. W każdym z nich znajduje się około 6-7 poziomów, co łącznie daje ilość 25 levelów w grze, które z rozkoszą ogołocimy z kosztowności. Głównym celem w każdej z lokacji jest namierzenie jednej z czterech skrzyni ze skarbem oraz odpowiadającego jej kolorem klucza (szary, czerwony, zielony, niebieski). Oba przedmioty naszego pożądania zazwyczaj rozlokowane są w różnych miejscach, nierzadko znacznie oddalonych od siebie a do tego poprzedzanych zagadkami logiczno-zręcznościowymi utrudniającymi ich zdobycie.

Każdy szanujący się fan serii, z pewnością w tym miejscu poprosi o rozwinięcie jednej kwestii - 25 poziomów? Przecież to o połowę mniej aniżeli w drugiej części cyklu! Ciężko jest wysnuć kontrargument w tej kwestii, lecz na szczęście twórcy zadbali o to, żeby gracz nie mógł narzekać na nudę. Każdy z levelów stanowi twór składający się z mniejszych, genialnie przemyślanych sub-poziomów. Zdobycie danego klucza wymaga wysilenia naszych paliczków w skrajnie odmienny od siebie sposób. Doskonale widoczny w tym miejscu staje się backtracking, który jak najbardziej jest logicznie uzasadniony. Zdobywając nowe przedmioty i zdolności otrzymujemy dostęp do miejsc wcześniej nieosiągalnych i konieczny staje się powrót do uprzednio pokonanych poziomów w celu zdobycia nowego klucza i namierzenia skrzyni. Łatwo policzyć, iż jeżeli do każdego z 25 levelów wrócimy aż cztery razy, łączna ilość pokonanych miejscówek równa jest sto - dokładnie tyle wynosi liczba skarbów do odnalezienia w grze. Dodatkowo w opisywanej pozycji znalazł miejsce jeden patent jeszcze bardziej podnoszący unikatowość doświadczania każdej z lokacji - mowa tu o cyklu dnia i nocy. Wszystkie poziomy posiadają aż dwa oblicza - w ciągu dnia z dominującymi jasnymi barwami oraz w nocy z charakterystyczną ciemną stylistyką i zapalonymi gdzieniegdzie światłami latarni. Zmianie ulega wówczas nie tylko aspekt wizualny danych miejsc, lecz także ilość i jakość dostępnych w nich wrogów, a gdzieniegdzie daje się zauważyć zmieniający się krajobraz. Obecność alternatywnych środowisk daje nam możliwość ujrzenia lokacji w zupełnie nowym świetle i moim zdaniem ogromnie wpływa na ilość czasu spędzonego z opisywaną pozycją. Rewelacyjna sprawa.

Interesującym uatrakcyjnieniem standardowej formuły platformera jest egzystująca w Wario Land 3 mini-gierka, swymi zasadami przypominająca grę w golfa. Nietypowe są nie tylko zasady w niej obowiązujące(nie używamy kija golfowego ani piłki - rozgrywka polega na kopnięciu przez Wario niewielkich rozmiarów oponenta), lecz także chwilami jej obligatoryjny charakter. W określonych miejscach, w sporej liczbie levelów rozlokowane są specjalne bloki, powstrzymujące nasz dalszy progres. Jedynym rozwiązaniem tej patowej sytuacji jest klasyczne "zaliczenie dołka" we wspomnianej zabawie, co automatycznie umożliwi dalsze parcie naprzód. Siła uderzenia zależy od dwukrotnego naciśnięcia odpowiedniego klawisza we właściwym momencie. Owa "przyjemność" nie jest gratis - zmuszeni jesteśmy wyłożyć określoną ilość złotych monet, które zbieramy w toku naszej wędrówki. Ponadto na pewnym etapie rozwoju świata gry, możliwy staje się dostęp do wspomnianej mini-gierki bezpośrednio z mapki prezentującej poszczególne lokacje. Do dyspozycji oddano nam kilka pól golfowych różniących się rodzajem podłoża (lawa, wysoka trawa, oczko wodne, piasek).

Osobny akapit muszę poświęcić transformacjom Wario, które w największym stopniu różnicują recenzowaną pozycję od innych platformowych dzieł dostępnych na platformie GB Color. Ze względu na dość kontrowersyjny fakt braku posiadania "życia" przez naszego bohatera (a tym samym możliwości śmierci) przeciwnicy egzystujący na każdym z dostępnych poziomów w bezpośrednim kontakcie wzbogacają go o interesujące atrybuty, które pozwalają mu na penetrację niedostępnych w "normalny" sposób połaci terenu. Za przykład niech posłuży walec redukujący Wario do niezwykle niskich rozmiarów dając mu tym samym możliwość kontrolowanego szybowania; nietoperze zamieniające go w wampira, zyskującego możliwość latania; ogień umożliwiający mu destrukcję specjalnych bloków skalnych; robaki wiążące go utkanymi przez siebie nićmi; kula śniegowa z pomocą której przebijemy się do kolejnej lokacji; czy robot wyposażony w młot, transformujący Wario w sprężynę, co pozwala mu zbadać wyżej położone pomieszczenia. Kluczem do rozwiązania każdej logicznej łamigłówki jest umiejętne łączenie faktów - jeżeli w pobliżu znajduje się zombie, należy szukać cienkich podłóg, przez które nasze galaretowate ciało po transformacji będzie się mogło bez trudu prześlizgnąć. Poszczególnych "wariacji na temat Wario" jest całe multum, w tym miejscu wymieniłem zaledwie kilka, żeby nie psuć wam zabawy. Polecam odkryć je wszystkie - naprawdę warto!

Pakiet umiejętności, w jakie został pierwotnie wyposażony protagonista, nie odbiega znacząco od tego co widzieliśmy we wcześniejszej odsłonie cyklu - Wario Land 2. Zaliczamy do nich m.in. klasyczne wejście z "bara", turlanie się po wejściu na specjalną nierówność, kucanie, wspinanie się po drabinie i skok. Co ciekawe jednak, w toku naszej wędrówki Wario staje się także posiadaczem przedmiotów poszerzających zasób jego umiejętności, co z kolei wpływa na zwiększenie pola eksploracji dostępnych terenów. Grubasek uczy się m.in. pływać (z czasem także pod prąd), rozbijać głową bloki skalne, rzucać przeciwnikami czy też używać ataku "zadkiem". Ponadto istnieje możliwość unowocześnienia zdolności dostępnych od początku gry (wyższy skok, silniejsze wejście z "bara", rzut oponentem i atak "zadkiem") dzięki nowej parze ogrodniczek, butów czy rękawicy baseballowej.

W opozycji do znanego platformera z udziałem naczelnych, szefowie egzystujący w "pozytywkowym świecie" Wario Land 3, stanowią nie tylko przyjemne zręcznościowe wyzwanie, lecz przede wszystkim najbardziej szalone pod względem designu kreacje, jakie miałem okazje podziwiać na tym systemie. Co powiecie na antropomorficznego królika, ubranego w bokserki, którego pasją jest piłka nożna? Walka z nim przybiera formę meczu piłkarskiego, polegającego na wrzuceniu przeciwnika zwiniętego w kulkę do bramki przeciwnika. Gargantuiczny, zwariowany robak, latający balonik przypominający prezerwatywę, pirania wcinająca ser - to tylko kilka z rewelacyjnie zaprojektowanych adwersarzy, z którymi starcia będziemy długo wspominać. Poziom trudności oscyluje w granicach dobrego - poznanie słabości przeciwnika polega w głównej mierze na obserwacji schematów jego ruchów i wykorzystanie odpowiedniej zdolności, lecz przygotujcie się na częste wędrówki z powrotem do legowiska danej bestii - nawet najmniejsza pomyłka karana jest zstąpieniem do kondygnacji poprzedzających spotkanie z szefem. Oczywiście nie zabrakło łyżki dziegciu w tej beczce miodu - niektórych bossów pokonany z rozbiegu a spotkanie z nimi nie należy do emocjonujących. Patrząc jednak przez pryzmat całości - jestem na tak.

W grze, bezpośrednio na ekranie nie uświadczymy HUD'a, dzięki czemu absolutnie nic nie zakłóca nam doświadczania świata przedstawionego w opisywanej produkcji i możemy skupić się na podziwianiu bogatego w szczegóły środowiska. Pośrednio ów fakt tłumaczy nieśmiertelność głównego bohatera - brak serc, brak ich odzwierciedlenia na ekranie. Wszelkie ważne informacje takie jak ilość zgromadzonych złotych monet, zebranych kluczy, otworzonych skrzyń prezentowana jest po wciśnięciu klawisza "Start" w specjalnie do tego przygotowanej sekcji. Znajdziemy tutaj także krótki tutorial łopatologicznie prezentujący wykorzystanie wszystkich nowo nabytych umiejętności Wario, możliwość zapisu stanu gry lub powrót do mapy. Wszystko bardzo intuicyjne i czytelne, i co ważne użyteczne. Namiastka HUD'a znajduje się także na ekranie wyboru poziomów (mapce świata gry). Po wciśnięciu klawisza "Select" mamy możliwość wyświetlenia wszystkich zebranych skarbów, szybkiego przeskoczenia do wybranej części planety, przypomnienia cut-scenki wskazującej nasz przyszły cel lub manualnej zmiany pory dnia.

Wario Land 3 jest piękną grą w dosłownym tego słowa znaczeniu. Nie boję się stwierdzić, iż jest to najładniejsza pod względem wizualnym platformówka na konsoli GB Color. Spora w tym zasługa drugiej części serii, która podniosła poprzeczkę niebywale wysoko. Trzecia część natomiast, własnoręcznie dopisuje ostatni rozdział powieści o nazwie graficzna perfekcja, dopieszczając spuściznę pozostawioną przez swojego poprzednika. Ta pozycja mogłaby bez problemu zawitać na platformie GB Advance - w niektórych przypadkach wręcz zawstydza produkcje przeznaczone na ten system. Pierwszym, co rzuca się w oczy niemal od samego początku jest obłędna animacja głównego bohatera i elementów flory i fauny. Widok grubaska, który figlarnie kręci tyłkiem podczas wspinaczki po drabinie jest na tyle komiczny i świetnie przedstawiony, iż zostaje na długo w pamięci przywodząc na myśl kreskówkową konwencję. Wszelkie ruchy Wario takiej jak np. atak z "bara" czy rzut przeciwnikiem są o wiele płynniej (zero jakichkolwiek spowolnień) i naturalniej animowane aniżeli w drugiej odsłonie sagi. To samo tyczy się transformacji - bieg zapalonego Wario, jego unoszenie się po wywołaniu reakcji alergicznej wskutek ukąszenia przez pszczoły, zmiana postaci w nietoperza, zombie, powiewające ubranie, gdy natkniemy się na wiatrak - wszystkie te elementy wyglądają po prostu kapitalnie i przesuwają cienką granicę graficznych limitów konsoli. Lokacje egzystujące w grze są bajecznie kolorowe i bogate w liczne szczegóły takiej jak choćby bluszcz, seledynowe stalaktyty, spadające liście itd. Każda z miejscówek odznacza się indywidualnym motywem kolorystycznym - nigdy nie zapomnę karmazynowych powierzchni tworzących level Sea Turtle Rocks, delikatnego fioletu rozświetlanego przez latarnie w skąpanej w mroku The Peaceful Village, błękitu podwodnych korytarzy zmąconego przez morskie fale w Beneath the Waves czy pulsujących piekielnym ogniem wnętrz Cave of Flames. Myślami często do nich wracam. Nie sposób wymienić tutaj wszystkich wspaniałości, jakimi gra na każdym kroku raczy nasze oko, praktycznie zawsze bombardowani jesteśmy unikatowymi obrazkami zasługującymi na miano małych dzieł sztuki. Prezentacja ognia w arenie "The West Crater" jest najlepszym odwzorowaniem tego żywiołu na konsoli GB Color z jakim miałem do czynienia - potęga! Na uwagę zasługuje także istnienie krótkich przerywników filmowych obrazujących zmiany, jakie dokonały się na mapce świata po zebraniu przedmiotu popychającego fabułę do przodu. Mała rzecz, a cieszy.

Jeżeli chodzi natomiast o warstwę muzyczno-dźwiękową, to mamy do czynienia z pełnym serwisem. W grze przewija się kilka motywów muzycznych charakterystycznych dla lokacji zarówno zamkniętych (zamki, jaskinie) jak i otwartych (lasy, wzgórza, wioski), które stosowane są przez system zamiennie, kreując wrażenie unikatowości każdej sesji. Zmianie pory dnia (z nocy na dzień i na odwrót) towarzyszy zazwyczaj inna melodia, zarówno w poszczególnych levelach jak i na mapie świata. Dźwięki otoczenia, przeciwników, odgłosy szarży Wario, fanfary po otwarciu nowej skrzyni - te wszystkie elementy brzmią wprost kapitalnie. Ba, nawet każdej z transformacji towarzyszy osobny kawałek muzyczny, dzięki któremu od razu rozpoznamy w jakieś formie aktualnie się znajdujemy.

Ciężko mi będzie pochwalić grę Wario Land 3 za wysokie replayability. Dlaczego? To proste - tytuł można bez trudu rozpracować w około dziewięć godzin osiągając wymagane do przejścia 75 skarbów. Pozostałe 25% gry zajmie nie więcej niż trzy godziny w zależności od naszych umiejętności manualnych. Patrząc przez pryzmat poprzednika, który dopiero po przejściu odsłaniał swoje prawdziwe "ja" to trochę mało. Po osiągnięciu "perfect score" odblokowuje się swoisty Time Trial (Time Attack), w którym otrzymujemy możliwość pokonania każdego z wcześniej odwiedzonych poziomów na czas. Do pobicia czekają rekordy na tablicy najlepszych wyników... pytanie tylko, komu będzie się chciało tego dokonać, skoro jedyną nagrodą jest po prostu zapisanie swojego imienia na szczycie listy. Smutnym faktem (i zarazem jedynym poważnym minusem opisywanej produkcji) jest obecność wyłącznie jednego slotu umożliwiającego zapis stanu gry. Z początku sytuacja wydaje się niegroźna - problem pojawia się w momencie, gdy ukończyliśmy grę na 100% i pragniemy rozpocząć przygodę od nowa. W ten sposób zmuszony byłem do skasowania swojego "idealnego save'a". Oczywiście zawsze możemy spróbować swych sił w Time Attack, tylko przygotujcie się na o wiele mniejsze wyzwania intelektualne aniżeli w trakcie przechodzenia gry - pamiętajcie, że w tym trybie Wario posiada wszystkie z dostępnych mocy. Na osłodę dodam, że gra zapisuje nasze poczynania automatycznie po każdorazowym ukończeniu poziomu, dzięki czemu tytuł zachowuje przenośny charakter. Poziom trudności zaserwowanych nam zmagań logiczno-zręcznościowych jest zrównoważony - w grze znajdziemy kilka momentów, w których można się "zaciąć", lecz są również takie, które niczym w klasycznym Super Mario Bros. pokonamy idąc dla lewej do prawej. Dość dobrze bilansuje to wyżej wspomniany aspekt, co odbieram za plus.

Replayability - to właśnie tutaj jest "pies pogrzebany". Po tych dwunastu godzinach intensywnego borykania się z ciekawymi, mentalnymi zagadkami gra niestety nie przyciągnie nas ponownie do ekranu oferując coś nowego, zaskakującego. Paradoksalnie jednak, dzięki temu w porównaniu do części drugiej opisywany produkt jest o wiele pełniejszym, logiczniejszym i dojrzalszym dziełem koncernu. Trafi zarówno do graczy "niedzielnych", którzy spędzą przy nim długie godziny próbując zbliżyć się do idealnego wyniku, jak również hardkorowców, którzy przeżyją najbardziej płomienne dwanaście godzin w swoim życiu. Wario Land 3 dzięki perfekcyjnemu ukształtowaniu konwencji jest po prostu bardziej przystępny dla szerszej publiki.

Wario Land 3 to niesamowita platformówka. Przepiękna audiowizualnie, elektryzująco przemyślana i inteligentna. Ciężko jednak przeć się wrażeniu, że także trochę nazbyt przewidywalna w odniesieniu do szalonych części pierwszej i drugiej. Tym razem nie wyślemy grubaska na księżyc, nie kupimy mu ładnego mieszkania ani zamku. Nintendo podjęło próbę udomowienia nieokrzesanego materialisty o egoistycznych zapędach nadając jego wędrówce altruistyczny posmak. Pytanie tylko, ile jest jeszcze tego Wario w Wario? A jeżeli chodzi o przyszłość koncernu z dużym "N" w nazwie, to myślę, że jeszcze nie jednym nieprzewidzianym zwrotem akcji uda się mu nas zaskoczyć. Wystarczy że damy im na to szansę. Ja im kibicuję, a wy?

Werdykt:


Na plus:
- 25 niesamowicie dopracowanych poziomów
- Ogrom nietuzinkowych transformacji Wario
- Możliwość zapisu stanu gry w dowolnym momencie
- Masa logiczno-zręcznościowych łamigłówek, dla osób lubiących wysilać szare komórki
- Obłędna oprawa A/V
- Intensywność rozgrywki
- Ciekawe starcia z bossami
- Timie Trial
- Mini-gierka "Golf"
Na minus:
- Wyłącznie jeden slot zapisu stanu gry
- Niska żywotność













Grywalność: 9/10 | Intensywność rozgrywki nie pozwala odejść od ekranu, notę obniża niska żywotność
Grafika: 10/10 | Graficzny top na konsoli GB Color, pokaz możliwości wizualnych handhelda
Dźwięk: 9/10 | Przyjemne dla ucha dźwięki, urozmaicające czas spędzony z produkcją


Wario Land 3 to niesamowita platformówka - przepiękna audiowizualnie, elektryzująco przemyślana i inteligentna. Trafi zarówno do graczy ''niedzielnych'', którzy spędzą przy nim długie godziny próbując zbliżyć się do idealnego wyniku, jak również hardkorowców, którzy przeżyją najbardziej płomienne dwanaście godzin w swoim życiu.



Screeny:


               

               

               

               

               

Katridż:





Powrót do poprzedniej strony

Komentarze
Wojtes dnia August 14 2011 22:14:32
"w różowych spodniach" ?!... O ile mnie wzrok nie myli, to Wario od zawsze miał fioletowe gatki.... w starszych częściach czarne... Co do replayability, to nie wierzę, że te '12 godzin' to jakaś sztywna zasada np. dla mnie przejście gry na 75% może zająć 25 godzin, lubię wszystko dokładnie zwiedzać w grze. Co do jednego z bossów (tego króilika) to jest chyba ten sam z WL 2, gdzie trzeba było pokonać go, rzucając nim do kosza. No ale wreszcie nowa recenzja i to najlepszej gry na GBC .... Jeżeli przeszło się grę i chce się przejść od nowa, nie naruszając jedynego slota to polecam wgrać sobie WL3 na emulatora i wrzucić na game boya. Co znaczy "Niska żywotność" ?
philipo dnia August 14 2011 22:28:52
Przewspaniała gra, zastosowane patenty są prze miodne.
Rezor dnia August 15 2011 05:13:31
fajna recka ale troche dlugasna smiley jest 4 rano, zaczalem wlasnie jedenasta godzine pracy i moja glowa jakos ciezko przyswaja zawilosci tejze recenzji smiley
Tomcio dnia August 15 2011 13:06:02
Recenzja obszerna, lecz napisana trochę zbyt formalnym językiem. Moim zdaniem słowa, jakich używasz w tekście skierowanym dla Graczy, nie powinny być tak iście urzędowe. Bardziej powinny być dobrane względem osób, które będą go czytać i jednocześnie być odbiciem tego, jakimi słowami posługujesz się na co dzień. Nie mówisz przecież co chwila 'egzystencja', tylko 'obecność', tak? Idąc dalej - nie powiesz 'idę oddać urynę', a 'idę się wysikać', co nie? smiley

Jak widać po przykładzie Rezora, przez to recenzja jest dość ciężka w odbiorze - a nie o to przecież chodzi. Taki materiał powinien być lekki, łatwy i przyjemny, idealnie nadający się do bezstresowego czytania.

Nie bierz tego do siebie za bardzo, ale napisałem to, co średnio mi się w Twojej recenzji podoba. Wyraziłem swoją opinię - ale nie skrytykowałem w żadnym stopniu Twojej pracy. Jest dobrze, ba! jest bardzo dobrze i nie często spotyka się osobę, która naprawdę potrafi posługiwać się piórem. W sumie jest to rzadkie zjawisko, a osoba z takimi umiejętnościami w polskim Internecie jest niczym skarb. Pisz dalej i nie trać chęci do tworzenia kolejnych tekstów.

PS: Wiem, nie znam się na pisaniu. Bez rzucania mięchem! smiley
Antari dnia August 16 2011 01:16:23
@Wojtes: "Niska żywotność", odnosi się do tego, iż po przejściu gry na 100% (co wcale nie zajmuje tak dużo czasu), nie bardzo jest w grze co robić. Można spróbować bić rekordy czasowe, lecz mnie osobiście specjalnie ten dodatek nie porwał. Zamiast tego wolałbym kolejny świat do odblokowania (6-7 poziomów), czy jakieś fragmenty układanki do zbierania w toku wędrówki, bo same monety są dość mało przydatne, praktycznie zawsze miałem 99 (max). W recenzji wyraziłem swoje zdanie i oczywiście nie musicie się z nim zgadzać. Pozdrawiam!
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
                        
   
www.gbforever.pl | System: PHP-Fusion | Projekt graficzny oraz logo: Keitaro

Strona korzysta z plikow cookies (tzw. ciasteczka), aby ulatwic korzystanie z naszego serwisu oraz do celow statystycznych.
Jezeli nie blokujesz tych plikow, to zgadzasz sie na ich uzycie oraz zapisanie w pamieci urzadzenia.
Pamietaj, ze mozesz samodzielnie zarzadzac plikami cookies, zmieniajac ustawienia przegladarki.