Nawigacja
Strona główna
Forum
YouTube
Facebook
Grupa na Facebooku
O stronie
Zapraszamy!

Artykuły
GB Classic
GB Pocket
GB Light
GB Color
GB Advance
GBA SP
GB Micro
Polecamy
Jak rozpoznać oryginalny kartridż?

Wszystkie nietypowe rodzaje kartridży

Metroid Zero Mission

Castlevania Legends

GBA SP v2 vs GBA SP v1

GBA SP v2 Surf Blue

GB Micro Pink
Ostatnie komentarze
philipo
13/10/2021 11:05
https://youtu.be/8RuAKtb2too

Chaykin
20/04/2020 21:23
Świetna recenzja, miło się czytało. Dzięki Antari!

philipo
24/05/2019 10:17
Ale zaskoczenie ! Dzięki, bardzo ciekawy tekst ;-)

philipo
16/11/2018 21:14
Nie znałem tej maszynki, super ciekawy tekst.

GBM_Fan
21/03/2014 10:35
Naprawdę fajna recenzja, do tego okraszona świe...

stasiek19
18/02/2014 01:34
Zacna cegiełka

stasiek19
18/02/2014 01:33
W sumie najlepszy do grania po ciemku, ponieważ...

stasiek19
18/02/2014 01:32
Mam podobnego tylko że żółtego z przodu i niebi...

guzik
04/01/2014 20:26
kabelek kupuje się oddzielnie.

Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Artykuły | Zestawienia | 10 najlepszych gier na GB Classic




Autor tekstu: Antari




10 najlepszych gier na GB Classic


Game Boy - pierwsza przenośna konsolka, która sprawiła że dla wielu świat stanął do góry nogami. Pierwsza konsola, która odniosła sukces na skalę ogólnoświatową i uplasowała pozycję developera wysoko ponad konkurencją. I wreszcie pierwsza konsola przenośna, której bazę dostępnych gier stanowią prawdziwe małe arcydzieła, których kunszt i przepych można by analizować w nieskończoność. Celem rankingu, który właśnie czytacie jest ukazanie lub też wyróżnienie tych perełek, które wręcz przeskakiwały zawyżoną i tak przez konkurencję poprzeczkę. Jeżeli nigdy nie grałeś w żaden z poniżej wymienionych tytułów, to zachęcam do niezwłocznego zapoznania się z nimi. To niepisany obowiązek każdego gracza, entuzjasty elektronicznej rozrywki.

Powyższy artykuł będący pewnego rodzaju rankingiem gier na konsolę GB Classic, zapewne nie oddaje w pełni bogactwa tytułów, jakie gościły na rzeczonej konsoli. Dlatego też proszę o wyrozumiałość, zdaję sobie sprawę iż wiele osób ''pewne tytuły'' widziało by na innych pozycjach lub też w ogóle usunęło z listy. Pozycje znajdujące się w rankingu są na wskroś uniwersalne i wydaje mi się, iż każdy nowicjusz będzie w stanie bez problemu się w nie ''wkręcić''. W założeniu artykuł który właśnie czytacie ma być ''drogowskazem'', pewną podpowiedzią dla nowicjuszy (i nie tylko) w jakie pozycje warto zagrać na konsoli GB, bez obawy, iż któryś z tytułów może okazać się ''crapem''. Te 10 pozycji to gry na swój sposób wyjątkowe, wybitne - każdy kto ma odwagę nazywać się fanem Game Boya powinien je mieć w swojej kolekcji.

1. Tetris



Tetris - gra przełom, która niezaprzeczalnie wyprzedziła swoją epokę i prawdziwie zdefiniowała pojęcie przenośnej rozrywki. Mistrzostwo konceptu stworzonego przez Rosjanina Aleksieja Pażytnowa, polega na prostym schemacie. Z góry planszy na której ma miejsce rozgrywka spadają ''cztero-elementowe'' klocki o różnych wzorach i kształtach, które możemy dowolnie obracać. Naszym celem jest układanie ich w taki sposób aby tworzyć poziome linie i długości planszy które zaraz po ułożeniu znikają, tworząc tym samym miejsce dla nowych.

Wraz z progresem tempo gry (szybkość opadania klocków oraz muzyka) wzrasta a co za tym idzie musimy wykazać się szybkością i refleksem oraz umiejętnościami manualnymi aby uniknąć przegranej. Co w grze najpiękniejsze - grać można praktycznie do końca świata. Nielimitowany czas rozgrywki ograniczany wyłącznie przez nasze umiejętności to prawdziwa rewolucja oraz realny powód aby grać więcej i dłużej. Kamieniem milowym w świecie elektronicznej przenośnej rozgrywki okazała się opcja multiplayer absolutnie deklasująca wszelkie inne tego typu przejawy, zarówno na handheldach jak i konsolach stacjonarnych. Po połączeniu kabelkiem link każdy z graczy ma do 'skasowania' 40 linii - kto pierwszy ten lepszy. Dodatkowo można sobie przeszkadzać - skasowane bowiem linie na bieżąco uzupełniane są na planszy przeciwnika - im więcej skasujemy tym gorzej dla przeciwnika. Kwestia audio-wizualna budzi wyłącznie pozytywne emocje - nie ma co prawda fajerwerków ale zarówno ekran gry jak i menu główne są bardzo przejrzyste i intuicyjne. A muzyka? W charakterystycznych klimatach, z opcją wyłączenia in-game. Cóż więcej mam pisać? Chyba już znacie odpowiedz na kuriozalne w tym przypadku pytanie: czy warto? Nie warto... wręcz trzeba. From Russia with Fun.

                   


2. Pokemon Red/Blue/Yellow












Pokemony to gra najlepiej definiująca słowa przenośna rozrywka. Drugie miejsce na podium ''poksy'' zawdzięczają posiadaniu zarówno tego samego pierwiastka ponadczasowości co ww. produkcja oraz równie 'nigdy nie kończącemu się gameplayowi. Grę zaczynamy jako młody trener który aspiruje do miana mistrza pokemon. Każdy z trenerów może posiadać przy sobie maksymalnie 6 pokemonów oraz nieskończenie wiele w pudełku w Pokecenter (miejscu w którym leczymy nasze poki po przegranej walce). Gra stanowi dość zaawansowaną turówkę RPG w której walki odbywają się w systemie one vs one. Każdy z pokemonów może posiadać maksymalnie 4 ataki, dodatkowo możemy go uczyć nowych wraz z postępami w grze. Nie obejdzie się oczywiście bez żmudnego level-upowania pokemonów gdyż trenerzy z jakimi przyjdzie nam się ścierać są naprawdę wymagający. Nie bez powodu generacja R/B/Y uznawana jest za najtrudniejszą - nie prowadzi bowiem gracza od początku za rączkę - wymagając odrobiny samozaparcia. Każdy z pokemonów dysponuje odmiennym wyglądem, kształtem, typem oraz posiada kilka przemian (czyt. ewolucji) - wraz z wzrostem poziomu doświadczenia może zmienić postać. Jako iż liczba kieszonkowych stworów jest jak najbardziej zadowalająca (151) slogan 'Złap je wszystkie' w tym wypadku wydaje się nie być wyłącznie pustymi słowami. W grze nie mogło oczywiście zabraknąć trybu Multiplayer jeszcze bardziej uskrzydlającego i tak rewelacyjny już single. Po połączeniu kabelkiem link ma miejsce potyczka między trenerami lub też wymiana. W przypadku tego drugiego można mówić o zupełnie nowym zjawisku które można nazwać swego rodzaju handlem wymiennym. Ot ma miejsce sytuacja -A: ''Mam dobrze wytrenowanego Pikachu na 80 levelu wymienisz się za swojego Bulbasaura?'' B: ''OK ale dorzuć do tego jeszcze Charmandera''. Coś pięknego. I wreszcie przechodzimy do sedna sprawy - gra zachowuje na prawdę ogromne replayability. Ogromny świat do eksploatacji, masa NPC z którymi możemy porozmawiać, ciekawe sub-questy i opcja Save zapisująca nasz progres w dowolnym momencie sprawiają, iż gra ''na powietrzu'' nabiera nowego znaczenia. Po prostu - odpalasz grę, łapiesz pokemona, podbijasz kilka leveli, zapisujesz i wyłączasz. Genialne. Oprawa audio-wideo nie pozostawia wiele do życzenia. Piękne spritey pokemonów i animacje ataków opierające się głównie na imitacji robią wspaniałe wrażenie. Do tego dochodzi jeszcze wspaniały bilans systemu walki. Pokemony to gra ponadczasowa. Jeden z niewielu najoryginalniejszych filarów podtrzymujących kolosa o nazwie Nintendo. Jedna z niewielu gier która jest warta każdych pieniędzy. Wypracowanie odpowiedzi ''Nie mam w co grać, zagram w pokemony'' to olbrzymi sukces.

                   


3. Super Mario Land (1), 2, 3












Brązowy medal najpopularniejszego ''szambo-nurka'' w historii świata co poniektórych może szokować, innych wręcz cieszyć. W myśl sloganu ''Dziewczyny lubią brąz'' Ryszarda R. wąsaty hydraulik po raz kolejny staje przed nie lada wyzwaniem - misją ratunkową księżniczki Daisy! Któż z was podejrzewał go o poligamię przyznać się? Czasami dochodzę do wniosku że Mario musiał być nieźle poirytowanym człowiekiem. Udało mu się pokonać ''złego smoka'', użył dźwigni w celu zatopienia go w lawie tylko po to żeby usłyszeć radosne ''Sorry but your Princess is in another castle'' od wielkiego grzyba!

Pierwsza część tej nieco rąbniętej sagi przenosi nas w ''cztero-światowy'' wymiar stojący na naprawdę wysokim grywalnościowo poziomie. W każdym ze światów doświadczymy trzech poziomów bo brzegi wypełnionych doskonale wszystkim znanymi power-upami - grzybki, gwiazdki - oraz totalnie zakręconymi oponentami (Goombasy, Żółwie). Na szczególną uwagę zasługują egzystujący w grze bossowie - indywidualny dla każdego ze światów oraz wieńczący naszą wędrówkę główny oportunista - mega zły kosmita Tatanga. Oprawa audio-video przywodząca na myśl klasyka z 85' roku (Super Mario Bros.) na NESa solidnie dawała radę mimo iż ewidentnie można było w tej materii pójść o kilka kroków dalej. Urzeczywistnienie moich słów ziściło się w 93' roku - wtedy bowiem na świat przyszło kolejne hałaśliwe dziecko Nintendo - druga część przygód przetykającego kanalizację Mario. W grze po raz pierwszy przedstawiony został Wario - jedna z najbardziej groteskowych i niebanalnych postaci w grzybkowym uniwersum, od razu obejmując zaszczytną posadę głównego bad guya w grze. Siadając za kółkiem ''Mario'' jesteśmy zmuszeni do przebycia 32 leveli podzielonych na kilka światów w celu zlokalizowania i zebrania tytułowych 6 złotych monet, dzierżonych w łapskach na maksa zakręconych bossów. Dwója nie tylko zachwyca ociekając ''klasyczną miodnością'' lecz także oprawą audio-video przywodzącą na myśl klasyka z SNESa - Super Mario World! W ''sześciu złotych monetach'' po raz pierwszy zaimplementowano także możliwość zapisu stanu! Koniec z przechodzeniem gry na czas!

Trzecia część niewdzięcznej sagi totalnie poprzewracała w głowach większości graczy, którzy w oczekiwaniu na kolejnego tasiemca od Ninny obgryzali paznokcie wcześniej pomalowane różowym lakierem z księżniczką na opakowaniu. Autorzy postawili bowiem na absolutną zmianę konwencji - porzucili czerwonego knypka od nurkowania w fekaliach - powierzając nam losy o wiele ciekawszej postaci - WARIO! Jest to jedna z najbardziej nieoczekiwanych metamorfoz w przypadku serii która w późniejszym czasie przerodzi się w liczne sequele ekskluzywne dla handhelda Nintendo (Warioland 3, 4). Złowrogi materialista w przeciwieństwie do pacyfisty Mario w zupełnie inny sposób dobiera metody anihilacji. Potrafi uderzyć z bara, zmiażdżyć oponenta a także latać za pośrednictwem plecaka rakietowego oraz czołgać się, pływać czy ziać ogniem. Do penetracji czeka 6 krain po brzegi wypełnionych mięsem armatnim w postaci najwymyślniejszych przedstawicieli wrogiej flory i fauny. Oprawa graficzna stanowi ostateczne podsumowanie dorobku serii na konsoli Game Boy. Uwierzcie mi, ta gra wygląda obłędnie i poraża poziomem dopracowania detali i ogromem pracy włożonym w design lokacji i bossów. Jednocześnie Wario Land jest najwspanialszym graficznym przykładem na co stać poczciwego Classica. Pozycje jak najbardziej obowiązkowe. Kto nie grał niech zagra.

                   


4. (The) Legend of Zelda Link's Awakening



Seria gier z pogranicza nurtu action-RPG o tytule (The) Legend of Zelda znajduje swe odzwierciedlenie w rankingu każdej z generacji. W odpowiedzi na narzekania głównych antagonistów przygód chłopca w zielonych rajtuzach, napiszę dlaczego ''Przebudzenie Linka'' było jednym z najważniejszych wydarzeń w historii serii. Gra stanowiła nie tylko rozwinięcie pomysłu wcześniejszej części przygód linka na konsoli SNES (A Link to the Past) lecz także umożliwiała po raz pierwszy doświadczenie owego niesamowitego przeżycia w sposób przenośny. W dowolnym miejscu na świecie.

Fabuła gry przenosi nas do alternatywnego świata wyspy Koholint nad którym czuwa tajemnicza Wind Fish uwięziona w jajku u szczytu góry Tal Tal. Na skutek niefortunnych zbiegów okoliczności Link zostaje uwięziony na wyspie i jedyną jego szansą na uwolnienie jest zebranie ośmiu magicznych instrumentów zdolnych do przebudzenia owej kreatury uwięzionej w jaju. Jeżeli graliście kiedykolwiek w jakąkolwiek Zeldę doskonale wiecie czego można się po tej produkcji spodziewać. Wraz z postępem w grze nasz mały zielony bohater uczy się nowych umiejętności takich jak skok, dłuższy skok, pływanie, rzucanie przedmiotami a także zdobywa ciekawe itemy pomocne w dalszej eksploatacji i walkach z oponentami (hak, flet, miecz, tarcza, proszek, łuk, bomby, różdżka). Zadania głównego wątku fabularnego urozmaicają potyczki w dungeonach i liczne side-questy w śród których znajdziecie także dobrze znany ''łańcuch wymian'' egzystujący w serii po raz pierwszy. Oprawa audio-video jest rewelacyjna i mimo iż jest wyświetlana wyłącznie w czterech odcieniach szarości powala dopracowaniem każdego elementu. Przechadzając się po leśnych podstępach wyspy Koholint mieczem możemy ścinać trawę, w niektórych miejscach można zauważyć tlący się ogień. Interesującym faktem jest wydanie wersji ze znaczkiem DX, która umożliwiała ujrzenie ''Przebudzenia Linka'' na ekranie GB Color w pełnym kolorze. Mało, iż oprawa nie zestarzała się ani trochę to jeszcze gra stanowi solidną alternatywę dla wydanej później Oracle of Ages/Seasons. Must-have dla każdego entuzjasty elektronicznej rozrywki dzięki której łatwiej zrozumiecie ewolucję serii na przestrzeni niemiłosiernie upływających dekad.

                   


5. Donkey Kong



Rok 1981 wywołał niemałe zamieszanie w świecie elektronicznej rozgrywki opanowanej przez wykluwające się taśmowo space-shotery i kolejne klony klasyków których nazw już nie pamiętam. Na światło dzienne został wypuszczony obleśny goryl o inicjałach DK w wersji na automaty. Trzynaście lat później pierwszy pełnoprawny handheld Nintendo otrzymuje uwspółcześnioną wersję klasyka z lat 80-tych. Kolejny raz przychodzi nam sterować losem Jumpmana przemianowanego oficjalnie już na Mario, którego życiowym targetem jest ocalenie swej 3 już ukochanej - Pauline. Zboczony typ!

Pierwsze cztery etapy zostały całkowicie wzorowane na wersji automatowej. Po pokonaniu cztero-poziomowej kondygnacji Mario ratuje Pauline i pełni pozytywnych uczuć możemy oglądać napisy końcowe. Zaraz... zaraz. Zdecydowanie to byłoby zbyt piękne. Po kilku minutach złowroga małpa powraca z zaświatów i porywa naszą ''Beatrycze''. Nie pozostaje nam nic innego jak puścić się w pogoń za nią w głąb 9 kręgów piekielnych. Łącznie w grze dostępnych jest 101 poziomów z czego 97 zaprojektowanych zostało od podstaw. Zmieniły się także nieco zasady rządzące owym wirtualnym światem - w niemal każdym z poziomów rozlokowany jest klucz który musimy podnieść a następnie przetransportować do ukrytych drzwi. Na krańcu każdego z 9 światów czeka nas potyczka z Donkey Kongiem oraz jego dziećmi (DK Jr.), którzy nie dają za wygraną skrupulatnie dążąc do naszej eksterminacji. Na szczęście Mario został solidnie ''zupgradeowany'' w stosunku do pierwowzoru. W celu uniknięcia przeszkód dostępnych jest kilka rodzajów skoków na czele z saltem zapoczątkowanym staniem na rękach. Poszczególne skoki (jak przystało na Jumpmana) możemy łączyć w sekwencje łańcuchowe, dzięki czemu prostsze levele przechodzimy w kilka sekund. Wszystko oczywiście wymaga praktyki. Jedna z podstawowych broni białych dostępnych jeszcze w klasyku z 81' roku - młotek również doczekał się update'u. Jego upadek nie oznacza utraty owego oręża - dodatkowo możemy go teraz dowolnie podrzucać i łapać np. w celu przetransportowania go na wyższe kondygnacje. Ponadto ważną informacją dla poszukiwaczy dóbr wszelakich będzie informacja o poukrywanych w każdym poziomie przedmiotach takich ja parasolka czy kapelusz dzięki którym uruchamiamy dodatkową mini-gierkę w jednorękiego bandytę! Graficznie i muzycznie Donkey Kong stoi o kilka poziomów wyżej od swojego starszego brata i jest klasą samą w sobie. Przenośny charakter rozgrywce nadaje opcja Save, dzięki której powrócimy do wybranego poziomu po jego wcześniejszym przejściu. Grać! Grać! Grać!

                   


6. Kirby Dream Land (1), 2












Walka o podium króla platformerów w obozie Nintendo wciąż trwa. Każda ze stron prześciga się w wymyślaniu coraz to bardziej niedorzecznych tworów. Bo jak nazwiecie różową kulkę, która poza niezwykłą zdolnością latania potrafi także wsysać przeciwników niczym markowej klasy odkurzacz? Z całą jednak pewnością braku oryginalności twórcom zarzucić nie można. Ba, nie tylko oryginalności lecz także kunsztu designerskiego i polotu w kreowaniu patentów, które zapisały się w historii gier video jako zupełnie nowa i w przyszłości znana i lubiana marka.

Fabuła obu pozycji nie aspiruje do poruszania trudnych tematów natury moralnej czy psychologicznej - recydywista King Dedede kradnie zapasy żywności mieszkańców Dream Land, wywołując przy tym nie małe zamieszanie. Kirby - początkowo biały duszek będący jednym z mieszkańców bajkowej krainy postanawia dać upust swym nonkonformistycznym zapędom i ruszyć w pogoń za łotrem. W czasie naszej wędrówki zwiedzimy 5 krain (las, zamek, wyspy, chmury) każda zwieńczona walką z szefem mniej lub bardziej odpowiadającym klimatowi danej miejscówki. Poza wspomnianymi już umiejętnościami latania i wsysania oponentów i przedmiotów, Kirby używa także znajdowanych w grze itemów wśród których warto nadmienić mikrofon niszczący wszystkich przeciwników w zasięgu wzroku, bombę, czy też butle z sokiem i owoce odnawiające naszą energię. Kirby Dream Land pod względem graficznym wygląda rewelacyjnie. Tła bogate są w liczne elementy a nasi nemezis wykonani z pietyzmem, nie wspominając już o animacji głównego bohatera która po prostu powala.

Druga część przygód naszej małej różowej już kulki (Kirby zmienił kolor po wydanej kontynuacji na konsolę NES - Kirby's Adventure) zapewniła graczom powrót do ich ukochanego uniwersum. Mimo iż graficznie dwójka doczekała się jedynie kosmetycznych zmian - na gruncie zastosowanych patentów możemy mówić o niemałej rewolucji. Umiejętności Kirbiego zostały poszerzone o możliwość wchłaniania przeciwników wraz z ich specjalnymi zdolnościami. Przykładowo połykając przeciwnika dysponującego lodowym atakiem sami otrzymujemy moc lodowatego oddechu. Kombinacji jest około ośmiu dodatkowo Kirby zyskał moc dosiadania jednego z 3 nowych kumpli - Ricka (chomik), Kine'a (ryba) i Coo (sowa). Jak się pewnie domyślacie poszerzają oni pakiet jego możliwości o nurkowanie, latanie lub też zwiększają siłę. W celu zoptymalizowania powera różowego pokurcza istnieje opcja łączenia umiejętności skradzionych przeciwnikom np. z chomikiem czego efektem może być dla przykładu ogromny laser. Polecam Wam sprawdzić wszystkie dostępne kombinacje. Specjalnie dla poszukiwaczy zaginionych arek autorzy umieścili w grze 7 skarbów poukrywanych na dostępnych wyspach oraz możliwość zapisu stanu gry. Seria Kirby Dream Land zapoczątkowana na konsoli Game Boy jest najwłaściwszym przykładem na to że w naszej branży jest ciągle miejsce na świeże, niekonwencjonalne pomysły. Graczu uwierz mi, tę grę powinieneś mieć w swojej kolekcji. Jakieś pytania?

                   


7. Donkey Kong Land (1), 2, 3












Polityka Nintendo mimo upływu lat nie przestaje zaskakiwać. Nie bez powodu trzy największe serie platformerów w tej generacji posiadają słowo ''Land'' w swej ''trójczłonowej'' nazwie. Rare niezwykle kreatywne studio developerskie dostarcza nam w 1994 na konsolę SNES grę Donkey Kong Country, w której niegdysiejszy szwarc charakter Donkey Kong - przejmuje pałeczkę nieskazitelnego herosa i rusza w niebezpieczną podróż w celu olaboga uratowania kiści bananów. Co dla nas ważne - rok później na naszego ukochanego handhelda zostaje spłodzona konwersja rzeczonej produkcji ze zmienioną nieco nazwą - Donkey Kong Land. Ciekawostkę stanowi fakt, iż ''małpia saga'' jako jedyna gra (poza Pokemon Yellow) na Game Boya wydawana była na żółtych kartridżach.

W tym niecodziennym platformerze 2D otrzymujemy we władanie losy 4 małp - Donkey Konga, Diddy Konga oraz Dixie Konga i Kiddy Konga. W każdej części ''małpiego świata'' schemat rozgrywki jest niemal ten sam - staramy się dotrzeć do końca planszy zbierając przy tym największą ilość bananów, fruwających literek ''KONG'', uważając na zbliżających się z naprzeciwka przeciwników. Do splądrowania czeka nas w każdej części około 30-40 leveli wśród których odwiedzicie takie miejsca jak dżungla, ocean, statek czy pustynia. Ponadto wszystkie areny obfitują w liczne poukrywane bonusy a także elementy ruchome takie jak beczki, liny, oponki itp. W niektórych momentach otrzymujemy także możliwość zmiany postaci lub dosiadania jednego z kilku dostępnych zwierzaków - rekina, papugi, strusia i nosorożca - słowem esencja rozgrywki została zachowana w duchu klasyka ze SNESa. Postacie dysponują odmiennymi umiejętnościami i tak Donkey Kong jest najsilniejszy ale i zarazem mniej mobilny niż Diddy, natomiast Dixie dzięki włosom potrafi unosić się nad ziemią przez pewien okres czasu po skoku. Jak się pewnie domyślacie nie mogło nie dojść do cięć w oprawie audio-wideo w stosunku do pierwowzoru. Nie uświadczymy także opcji multiplayer umożliwiającej w ''Country'' na co-op po podłączeniu drugiego pada. Nie będzie nam także dane widzieć na ekranie dwóch postaci jednocześnie - po ''skuciu'' Donkeya zastępuje Diddy i na odwrót. Poziom graficzny rośnie wprost proporcjonalnie do daty wydania każdego z tytułów - innymi słowy DKL3 najbardziej przypomina Country wydane na SNESa, poziomem dopracowania elementów graficznych. Niemniej nie bawiąc się w durne porównywanie słabszej platformy z mocniejszą jestem zmuszony oddać pokłon Rare - ''kieszonkowy Donkey'' wygląda rewelacyjnie i moim skromnym zdaniem pod względem oprawy bije na łeb Mariana czy Kirbiego. Zapewne spora część osób zapyta mnie w tym miejscu dlaczego więc pomimo graficznej i gameplayowej niemal perfekcji pozycja spod stajni Rare zajmuje niższą pozycję niż choćby wąsaty hydraulik czy różowy konus? Odpowiedz jest prosta - seria Donkey Kong Land stanowi wyłącznie mechaniczne przeniesienie klasyków z mocniejszych konsol stacjonarnych (SNES) na łamy handhelda połączone z dostosowaniem oprawy a-w do możliwości Game Boya. Konwersja jak najbardziej udana i malująca ogromnego banana na każdej spragnionej platformowego szaleństwa twarzy, lecz nieco nazbyt w tym przypadku bierna i zbyt mało twórcza.

                   


8. Mega Man (1), 2, 3, 4, 5













Jeżeli miałbym wskazać serię gier na Game Boya z największą ilością kontynuacji bez wątpienia Mega Man stanąłby na podium. Triumfy, jakie świeciły ''stacjonarne'' części ''Mega człowieka'' znalazły swoje odzwierciedlenie w pierwszej generacji hardheldów Nintendo. Capcom zdecydował się na dość śmiałe posunięcie - przenieść duszę swej kultowej pozycji ze sprzętu mocniejszego na nieporównywalnie słabszego. I wiecie co? Udało im się.

Każdy, kto zapoznał się z wszystkimi pięcioma przenośnymi częściami Mega Mana zapewne dostrzegł ciekawą prawidłowość - zasadniczym celem gracza jest konfrontacja z 8 bossami, którzy swój debiut zaliczyli w poprzednich częściach na konsoli NES. Dla przykładu W części z numerkiem ''2'' zobaczycie bossów z stacjonarnej części 2 i 3, etc. Pod tym względem jedynie część piąta wyróżnia się istnienie zupełnie nowych 8 przeciwników. Starcie z każdym z szefów stanowi esencję rozgrywki i wymaga wyuczenia się schematu ruchów oponenta na pamięć. Droga do każdego z ''Robot Masters'' obfituje w liczne pułapki i przepełniona jest przeróżnymi dziwadłami zazwyczaj utrzymanymi w konwencji danego levela. Ponadto w każdej z części egzystują tzw. Mega Man Killers - unikatowi szefowie dla wersji przenośnej ''niebieskiego chłopka''. Wraz z każdą kolejną częścią Mega Man rozkwita i mami gracza coraz to nowszymi patentami urozmaicającymi i ulepszającymi rozgrywkę - via Rush (pies robot umożliwiający dostanie sie w trudno dostępne miejsca), Mega Buster (zwiększenie siły rażenia podstawowej broni przez przytrzymanie klawisza B), wślizg, który znacznie ułatwił starcia z bossami czy kotek Tango przedstawiony w ostatniej części cyklu. Poziom trudności niejednego będzie w stanie skutecznie znichęcić - długie levele, brak opcji save oraz Game Over po utracie standardowych trzech żyć, potrafi złamać największych twardzieli. Autorzy w końcu poszli słabszym graczom na rękę i np. w części czwartej po 4-krotnej przegranej Dr. Light wyposaża nas w niezwykle potężny upgrade do naszego podstawowego Bustera. Ponadto za zgromadzone p-chips jesteśmy w stanie kupić dodatkowe życia czy amunicję. Pod względem grafiki i muzyki Mega Man zaskakuje na wielu polach - z każdą kolejną częścią plansze są lepiej opracowane i dopracowane pod względem szczegółowości. Część piąta umożliwia dodatkowo podłączenie karta do maszynki o nazwie Super Game Boy co daje oczywiste rezultaty. Ciekawym faktem jest, iż muzyka do wszystkich 5 tytułów nie stanowi biernych remiksów poprzednich części - lecz zupełnie nową jakość dźwiękową. Bez wątpienia jedna z kilku kultowych serii na ''poczciwego szaraka''. Grać nie narzekać!

                   


9. (the) Castlevania Seria












Castlevania. Jeżeli po usłyszeniu przytoczonego przed chwilą wyrazu maluje się wam w głowach obraz kultowej trylogii Konami na Game Boya Advance to jesteście w stu procentach zdrowi. Po dziś dzień owa ponadczasowa seria jest jednym z najwłaściwszych argumentów przemawiających za zaopatrzeniem się w ''zaawansowanego'' handhelda Nintendo. Jeżeli natomiast wasze myśli krążą wokół innego zbioru tytułów zapoczątkowanego przeszło dwie dekady temu to najwłaściwszy znak, iż jesteście totalnie stukniętymi freaqami, geekami czytaj ''star-trekami'' zdolnymi wyssać każdy najdrobniejszy przejaw wampirzej serii do ostatniej kropli krwi. A teraz drogi graczu odpowiedz sobie sam, do której grupy siebie zakwalifikowałeś i w zależności od dokonanego wyboru pomiń/przejdź do następnego akapitu.

Po komercyjnym sukcesie pierwszej części serii Castlevania na konsoli NES, Konami postanowiło w 89' roku zaopatrzyć właścicieli Game Boya w kolejną część przygód ''pogromcy Draculi''. Gra została utrzymana w podobnej gotyckiej konwencji, a fabuła kolejny raz opowiada o zmaganiach dzielnego rycerza imieniem Simon z rodu Belmont, którego życiowym credo jest wyzwolenie świata ze złowrogich szponów księcia ciemności. Mimo iż historia niemal w całości odpowiada współczesnym odpowiednikom to na gruncie rozgrywki widać znaczące różnice. W ''Adventure'' jedyną bronią, jaką dysponuje nasz heros jest charakterystyczny dla serii bicz który można jednorazowo upgradeować o zwiększenie dystansu i siły rażenia. Energię życiową uzupełniają serduszka rozlokowane we wszystkich 4 levelach. Chociaż gra nie zebrała pochlebnych opinii Konami zdecydowało się wydać kontynuację z cyferką ''2'' i podtytułem - ''Belmont's Revenge'' dwa lata później. Po pokonaniu hrabiego Big D. przez Simona mroczny książę przeklął ród Belmontów po czym sczezł w odmentach ruin swego posępnego zamczyska. 15 lat później jego dusza porywa syna Simona - Soleiyu po czym reaktywuje się w jego ciele i odzyskuje ''ludzką'' formę. Jak się pewnie domyślacie naszym celem jest ponowna konfrontacja z ''sami wiecie kim''. Sequel rozbudowuje początkową formę, jaką zaprezentowało nam Konami dwa lata wcześniej dodając charakterystyczne dla serii fakultatywne bronie (święcona woda, topór) oraz swobodę wyboru w pokonywaniu wszystkich 4 leveli. Druga część ''niekończącej się wampirzej historii'' został przyjęta przez publikę w wiele cieplej i stanowiła idealny pretekst do wydania wieńczącej trylogię części trzeciej o podtytule ''Legends''. W ''Legendach'' jako pierwszej grze z cyklu przyjdzie nam kierować losami kobiety Soni Belmont. Akcja gry osadzona została w 1450 roku tak więc, mamy do czynienia z prequelem. Co ciekawe producent postanowił wprowadzić w życie strategię którą lubię określać mianem frazy ''one step forward two steps back''. Zrezygnowano bowiem z egzystowania broni pomocniczych a w ich miejsce umieszczono całkiem zgrabnie rozbudowany system 5-żywiołowej magii. W każdym poziomie rozlokowane są świeczniki, w których zlokalizowane są różne przydatne itemy, a standardowy ''bicz'' możemy ''upgradeować'' o łańcuch czy przymocowaną do jego zakończenia metalową kulę. Wisienką na torcie jest ''tryb furii'', który daje Soni chwilową nieśmiertelność oraz podwaja jej szybkość. Każda z gier o tytule Castlevania pełniła niezmiernie istotną rolę w kształtowaniu wizerunku serii na przestrzeni dziejów - jedynka umożliwiała po raz pierwszy grę na świeżym powietrzu, dwójka wprowadzała przedmioty fakultatywne i większą swobodę działań i wreszcie część trzecia - żeńską postać i rozbudowany system magii. Dla fanów trylogia z dużym ''C'' na początku, stanowi istny wampirzy powrót do korzeni. Rozsmakują się oni w bogactwie odwołań a każdy element designu charakterystycznego uniwersum potraktują z dużym uśmiechem. Dla reszty ciekawe spojrzenie w przeszłość mówiącą tak wiele o teraźniejszości.

                   


10. Harvest Moon



Rolnik sam w dolinie... rolnik bierze żonę... zaraz zaraz... to chyba nie ten adres. Nasz ranking najlepszych gier na konsolę Game Boy zamyka znana część cyklu farmerskich gier RPG od Natsume - Harvest Moon. Przenośna część rolniczej sagi oferuje wszystkie znane z dużych konsol patenty tworzące jedyny w swoim rodzaju system rozgrywki. Całkowicie wystarczającą nam motywacją fabularną jest zapewnienie ducha zmarłego przodka o konieczności doprowadzenia w przeciągu roku naszej świeżo odziedziczonej farmy z powrotem do łask Bożych.

W tym celu dokonujemy wyboru płci naszego ''Maćka Boryny'' i przywołując w pamięci symboliczną scenę siewu, ruszamy w głąb farmerskiej przygody aby zyskać tytuł mistrza rolników wszech czasów. Głównym celem rozgrywki jest szeroko pojęta opieka na farmą, która jest naszym oczkiem w głowie. Z uporem maniaka i wzmożoną częstotliwością mechanicznie wykonujemy doskonale wszystkim znane czynności - tłuczenie kamieni, sadzenie roślinek, wyrywanie chwastów. Wraz z upływem czasu zmuszeni jesteśmy opuścić naszą ''oazę spokoju'' i udać się w ''niebezpieczną'' podróż w głąb miasta w poszukiwaniu potrzebnych materiałów, surowców, nasion i narzędzi. Życie naszego małego rolnika kręci się wokół czterech pór roku (każda po 30 dni) które często wywołują niezamierzone efekty - np. mniejsze plony - z całą pewnością trzeba to brać pod uwagę i dokładnie przemyśleć co, gdzie i kiedy posadzić. Miodu dolewa obecna w grze lokacja nr.3 - podziemne królestwo zamieszkiwane przez dobre duszki służące pomocą w zamian z dobre uczynki. Graficznie i muzycznie nihil novi sub sole - przenośna wersja '' poczynań rolnika'' nie ma się czego wstydzić - design plonów różni się w każdej z pór roku, animacja zwierzaków jest kapitalna a ilość elementów zawartych w poszczególnych lokacjach przyprawia o ból głowy. Harvest Moon to jedna z niewielu pozycji, której nie da się oszukać - ostatecznie od naszego zwycięstwa zależy bezpośrednio ilość czasu i pracy jakie włożyliśmy w rozwój naszego ''ogródka''. Gra przez cały czas jest cichym obserwatorem, który do upływie określonego okresu (rok) przedstawia nam nasze dokonania w postaci rachunku zysków i strat. Mobilność Game Boyowego Havest Moona jest w ujęciu serii, zupełnie świeżym i unikatowym doświadczeniem. Któż z was nie zechce wyjść z zatęchłych murów domów i blokowisk, po to aby podziwiać piękno otaczającej nas natury? A wszystko to w tandemie z konsolą. Dwie pieczenie...

                   


11. Gry roku 1989*




Mianem ''Gier roku 89*'' przyjąłem określać pozycje (niekoniecznie wydane w owym roku), które w pierwszych latach egzystencji Game Boya przetarły szlaki na drodze ku świetlanej przyszłości handhelda. Poniżej wymienione pozycje, chociaż nie weszły do naszego rankingu, warto sprawdzić m.in dlatego żeby zaznajomić się z dorobkiem historycznym danej marki. Niektóre z niżej wymienionych tytułów, sprawiają wrażenie programów testowych, których wersję ostateczną dane nam było oglądać dopiero w następnej generacji. Te dziewięć pozycji przeznaczone są dla osób, które po sprawdzeniu wszystkich gier z rankingu, nadal chcą wiedzieć więcej. Chcą poznać korzenie serii, które bawiły ich na młodszych wcieleniach ''Graj chłopca''. I mimo, iż oceny owych gier nie są zazwyczaj powalające w tym przypadku osąd subiektywny przesłania nam osąd obiektywny.

Tennis - Ślamazarna gra niepozbawiona bugów, będąca pierwszą z cyklu gier traktujących o grze w tenisa z udziałem ''Ekipy Mariana''. Kontynuacja: Mario Tennis (GBC), Mario Tennis Power Tour (GBA).

Golf - Analogiczny pseudo symulator gry w golfa, który w przyszłości zapewni sobie solidną pozycję w swoim segmencie. Kontynuacja: Mario Golf (GBC), Mario Golf: Advance Tour (GBA).

Pac-Man - Mega klasyk, który w swego czasu podbił świat, wkraczając nawet w sferę komórkową.

Wave Race - Jedna z niewielu gier oferująca możliwość gry ''po kabelku'' do 4 graczy. Wyścigi skuterów to dla Nintendo klasyka. Kontynuacja: Wave Race 64 (N64), Wave Race: Blue Storm (GC).

Dr. Mario - Bazująca na lekko zmodyfikowanym pomyśle zaczerpniętym z tetrisa, gra w której poczciwy hydraulik mario zmienia branżę z kanalizacyjnej na farmaceutyczną.

Game Boy Gallery: 5 Games in 1 & Game & Watch Gallery - Pakiety zawierające najbardziej znane i lubiane mini-gierki z serii Game & Watch made by Gunpeu Yokoi. Wcześniej: Seria Game & Watch. Kontynuacja: Game & Watch Gallery 2 (GBC), Game & Watch Gallery 3 (GBC), Game & Watch Gallery Advance (GBA).

Metroid 2: Return of the Samus - Bezpośrednia i odrobinę ''przehypeowana'' kontynuacja mega klasyka z konsoli NES. Powrót na stare śmieci okazuje się być dla Samus ciężkim wyzwaniem. Godnym odnotowania jest także fakt, iż jest to jedyny Metroid wydany na konsole GB/GBC. Kontynuacja: Metroid Fusion (GBA), Metroid Zero Mission (GBA).

Alleyway - wymazujący z pamięci kilkanaście minut klon Arkanoida, który w latach 80-tych bawił sie w piaskownicy z Pac-Manem.

                   

                   

                   


Podsumowanie:


Powyższy ranking idealnie obrazuje sytuację jaka miała miejsce w pierwszej generacji gier systemu Game Boy. Gołym okiem widać niemal całkowitą dominację gier platformowych i logicznych, powoli na horyzoncie malują się gry nurtu RPG, które w przyszłości w znacznym stopniu przyczynią się do rozwoju marki Game Boy. Duży odsetek całości stanowią także gry przeciętne, niedopracowane, nierzadko wydane w momencie premiery konsoli. W miarę upływu czasu pozycje ''średnie'' przerodzą się w prawdziwe perełki, stanowiące o prestiżu konsoli Nintendo.



Powrót do poprzedniej strony

Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych Użytkowników.

Proszę się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny.

Brak ocen.
                        
   
www.gbforever.pl | System: PHP-Fusion | Projekt graficzny oraz logo: Keitaro

Strona korzysta z plikow cookies (tzw. ciasteczka), aby ulatwic korzystanie z naszego serwisu oraz do celow statystycznych.
Jezeli nie blokujesz tych plikow, to zgadzasz sie na ich uzycie oraz zapisanie w pamieci urzadzenia.
Pamietaj, ze mozesz samodzielnie zarzadzac plikami cookies, zmieniajac ustawienia przegladarki.