|
Logowanie |
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
Artykuły | Publicystyka | Fabuła serii Pokemon odbiciem naszej rzeczywistości |
Autor tekstu: Lugias
Fabuła serii Pokemon odbiciem naszej rzeczywistości
Doszło do tego, że bardzo ciężko jest teraz nie łączyć koncernu Nintendo z pewnym, jednym
słowem. Takim, które działa naprawdę na dzień dzisiejszy w różnym znaczeniu. Co takiego
jest w słowie POKEMON, ze stało się ono określeniem nawet potocznym i obraźliwym?
Pokemon z Ciebie! Co jest w tym słowie nazywającym też sposób pisma internetowego, tak
wkurzającego... bo komu się chce SłItaŚniE NaCISkać Caps LoOOocKK?? co jakiś czas? Dla
mnie gdy coś wchodzi w użytek językowy, jest już czymś niesamowitym. Dlatego co jest
takiego niesamowitego w tych całych Pokemonach? Coś widocznie jest skoro nawet Mario
nie awansował zbyt szczególnie do języka potocznego. Koniec bzdur wynikających z mojej
profesji przyszłego polonisty. Po prostu nie mogłem się powstrzymać od takiego wstępu.
Zatem do rzeczy...
Rzeczywiście. Seria Pokemon stała się czymś czołowym w dorobku Nintendo, bardzo zresztą
słusznie porównywalnym do klasyki postaci Mario i spółki. Podczas gdy sam Mario (mimo to
wolę Luigiego) jest i był znakiem rozpoznawczym to seria Pokemon tak naprawdę zaczyna
się zawsze kojarzyć z rozwojem przenośnych konsol naszego Big N. Przynajmniej mi się tak
to kojarzy. Wystarczy spojrzeć czysto na fakt ciągłości serii na co raz to nową konsolę
przenośną, podczas gdy właśnie ta seria stawała się takim motorem napędowym. Wychodzi
nowa konsolka = wychodzi nowa Pokemon Version. Ha, co więcej całkiem bez bólu sam
mogę się przyznać, że fanem genialnego Game Boya czy w końcu Nintendo DS zostałem z
powodu nie Maria, Kirbiego , Metroida czy Linka (którego bardzo długo nie doceniałem), a
właśnie z powodu Pokemonów. Znajdą się tacy, którzy to zapewne zbojkotują, wyśmieją i
krzykną OBJECTION! plagiatując Phoenixa Wrighta, ale tak w moim przypadku było.
Dlatego głównym celem tego artykułu czy może trochę próby własnych sił w pisaniu o czymś
co się lubi, jest to aby serię Pokemon pokazać trochę inaczej. Z innej perspektywy. Nie
trzymając się wiecznych komentarzy, że Nintendo zarabia na tworzeniu dwóch,
uzupełniających się za każdym razem wersji gry, niemal zmuszaniem do wymian
Pokemonami pomiędzy graczami i wszechobecnej zasady: Złap je wszystkie!
Wiadomo, że te chwyty mają typowo zabezpieczenie marketingowe serii gier. Ale co jeśli
spojrzymy na kolejne części gier troszkę bardziej na zasadzie ich pomysłu, który w tak
wydającej się prostocie i zarzucanej powtarzalności schematu jest niemalże ''genialny''!
Może nie skupiajmy się na historii serii, bo to naprawdę temat dość długi i raczej na
oddzielny artykuł, ale przez to, że styczność nieprzerwanie z Pokemonami mam od około
1999 roku i jarania się wspaniałą wersją Blue na Game Boya...
A zresztą! Zobaczmy co ma do powiedzenia pewien profesor o imieniu Alan. Profesor z tak
dobrze znanego nam regionu Kanto.
Pokemon Green\Red\Blue\Yellow - Kanto
Usiadłem nie tak dawno przy zapiskach badań i artykułach gazet. Całkiem przypadkiem, bo
tak to już jest, że kiedy człowiek szuka czegoś innego albo ,tak jak niestety ja, jest zmuszony
do zrobienia porządków w kartotekach laboratorium, to odnajduje tak ciekawe rzeczy, że
przysiada się i zapomina o całym świecie. Momentami to poczuć się można niczym Slowpoke,
którego myśli wydają się tak głębokie, że kompletnie z opóźnieniem reaguje na bodźce
środowiska. Nic więc dziwnego, że podczas tych rozmyślań nad zapiskami spaliłem czajnik...
Swoją drogą zacząłem rozmyślać jak bardzo od kiedy pamiętam w regionie Kanto wielką role
spełniała nauka badawcza. Jak bardzo wielu mieszkańców fascynowało się za dziecka
odkryciami skamielin Omanytów. W tym sam nasz genialny profesor Oak! Natrafiłem też na
wycinki prasowe, gdzie sporo czasu temu opisywana była sensacja odnajdywania podobnych
skamielin we wnętrzu Mt. Moon, gdzie to właśnie wtedy całkiem nagle zaczęli się szarogęsić
członkowie Zespołu R. To były czasy... Dla nich zawsze sens rozkwitu nauki był równoznaczny
z kradzieżą Pokemonów. Wystarczy, że przypomnę sobie stare dzieje, kiedy to będąc młodym
naukowcem czy raczej praktykantem zostałem wcielony do grupy naukowców zajmujących się
badaniami na Cinnabar Island. Ja, zagorzały w chęci awansu młodzik, nie spodziewałem się,
że pod przykrywką tak ważnych dla nas badań skamielin kryje się coś więcej. To wtedy miały
miejsce tak ważne początki w Pokemonologii. Odkryto w lasach deszczowych całkiem nowy
gatunek Pokemona. Nowy, jak nowy - a raczej jeden z pradawnych, o którego istnienie
zawsze się sprzeczano. Ba, udało się znaleźć włos z jego ogona co wywołało szok pośród mas
naukowych! Pokemona nazwano Mew. Kiedy tylko po wnikliwych badaniach DNA
zauważono, że Pokemon ten ma tak nieregularnie sformułowany kwas deoksyrybonukleinowy
iż może w teorii znać i poznać każdy atak... do akcji wkroczył Giovanni. finansował badania
by próbować możliwości sklonowania tego Pokemona. Nie jednak czysto, a z modyfikacjami,
aby powstał najsilniejszy stwór na Ziemi. Co więcej taki, aby jak każdego Pokemona można
by było wykorzystać do walk... Błąd naiwności ludzkiej. Wybuch laboratorium... Ucieczka
''nieudanego" eksperymentu... Nigdy więcej ingerencji w naturę! Nigdy...
Tak wypowiedział się skrótowo profesor Alan. Zauważmy, że I generacja Pokemonów,
pierwsza seria gier (czy jak kto woli, jej fabuła) opiera się dość mocno i jednoznacznie na
pomyśle mającym być zaczątkiem zbudowania świata w grze. Konkretnie - wszystko się
opiera na chęci pojęcia świata Pokemonów przez naukę. Pierwsze odkrycia skamielin i ich
badania. Tu pojawia się ogólnie sens chęci odkrywania Pokemonów, ich może także
kolekcjonowania. To w tej serii pojawia się schemat żywiołów, a szczególnie tych głównych
co przedstawione jest w postaci trzech legendarnych ptaków: Articuno, Zapdos i Moltres.
Lód, piorun i ogień. Coś nad czym ludzie nie panują, a zdają sobie sprawę, że żywioł istnieje.
Właśnie wtedy, w zaczątkach serii wszystko idzie niemal ku chęci zawładnięcia przez ludzi
naturą. Schemat ten zresztą niejako na stałe pojawia się w częściach kolejnych gry. Przecież
sam Giovanni finansuje próby klonowania, modyfikacji genetycznych... To trochę pokazanie
w grze tego, czego obawia się wielu ludzi w naszym, realnym świecie. Jak dla mnie podejście
genialne do tematu. Zbudowanie fabuły i pomysłu gry w taki, a nie inny sposób. No i
ingerencja Giovanniego w światową korporację Sliph Co. gdzie znów pojawia się motyw
chęci przewagi badań i techniki nad naturą. Taki MasterBall z technicznego punktu
widzenia... - maszyna mająca na celu pokazać ludziom, że naturę da się natychmiast
okiełznać. Gdy jeszcze wspomnimy o Billu... nie tyle stara się badać Pokemony, co je
zrozumieć, nawet kosztem stania się ''sztucznie" jednym z nich. Widać więc doskonale, że
pomysł gry był całkiem trafnie zamierzony, mający pokazać siłę nauki w życiu postronnego
człowieka, a już na pewno miało to pokazać, że człowiek ma w sobie tę siłę poznawczą, która
jak i w świecie gry, tak i w naszym świecie po prostu jest. Czasem może doprowadzić to do
konsekwencji nieprzyjemnych, ale tak naprawdę tego powstrzymać się do końca nie da, bo
dzięki temu właśnie rozwija się ludzkość. Od takich też początków rozwija się seria
Pokemon.
Pierwsza generacja - Kanto - 151 Pokemonów, przetarło szlaki ku sukcesowi serii. Jak było
dalej? A no tak...
Pokemon Gold\Silver\Crystal – Johto
... że nad tymi wersjami fani spędzili chyba najwięcej godzin gry. Szczerze? Wcale mnie to
nie dziwi. Sam po prostu kocham te części (ale o tym ''potym"). Jak mogłoby być inaczej?
Nowa konsolka Game Boy Color, wyświetlająca jednocześnie nawet 56 kolorów na
ekraniku... Przełom - Pokemony i ich świat nabierają barw. Nie tylko technicznie zresztą. Nie
tylko pojawieniem się nowych gatunków i możliwości ''breedowania" stworków. Barwy tych
wersji to coś więcej... O tym wie najlepiej Dorian - mnich ze Sprout Tower w Violet Town:
Błogosławię barwy. Kojarzą mi się z historią naszego regionu Johto, a konkretnie z miastem
Ecruteak i znajdującej się w nim Tin Tower. Kilka lat temu miało miejsce wydarzenie na skalę
całego kraju gdyż pewien chłopak z miasta NewBark... Tak! Chłopak, który chciał
zostać wspaniałym i niepokonanym trenerem... Dlaczego się tak trzęsę niczym Bellsprout? To
chyba nie trzęsienie ziemi? Przecież nasza mnisia wieża ku czci Bellsproutów chwieje się
niczym one, dzięki czemu budynkowi nie straszne są trzęsienia ziemi... Ach tak! Hahaha. To
emocje! Zawsze tak się czuję gdy wspomnę sobie o tym jak po latach, dzieki waleczności i
czystości serca wspomnianego trenera, pojawił się ponownie Ho-oh... Pokemon legenda.
Legendarny Pokemon. Pokemonowy, legendarny ptak... Ach, pora karmienia Bellsproutów!
Buh –bye...
Ammm... może sobie odpuśćmy wersję wydarzeń mnicha... W każdym razie - fenomen
fabuły drugiej generacji Pokemonów i regionu Johto to wierzenia, legendy... powiedziałbym
nawet, że cały region to jeden wielki mistyczny klimat serii. Mnóstwo świątyń
(inspirowanych stylem buddyjskim) i mnóstwo podań. Po krótce - najważniejszym faktem
jest istnienie Ecruteak City gdzie swojego czasu znajdowały się wieże wzniesione ku chwale
jedności oraz pokojowi pomiędzy ludźmi i Pokemonami. Sam ten fakt, to już świetny i bogaty
motyw na fabułę wersji gier. Podań odnośnie głównego wątku gry jest trochę sprzecznych, ale
najściślej warto ująć to tak: Dwie wieże (nawet spotyka się opcje, że na szczycie jednej
znajdowała się Lugia, a na szczycie drugiej Ho-oh). Podczas gdy jedna wieża została
spalona w nienawiści przez ludzi, niejako łamiąc więź tak wychwalaną pomiędzy nimi, a
Pokemonami to druga wieża pozostała. Właśnie Tin Tower. Tu jednak mocniejszy, mistyczny
kaliber, bo w gruzach zapadającej się w pożarze wieży giną trzy Pokemony. Tu jednak bardzo
ważną rolę odgrywa Ho-oh. Wskrzesza on te trzy Pokemony (choć pewnie na zasadzie
nowego stworzenia) nadając im żywioł wody, ognia i piorunów. Tak powstaje Suicune, Entei
i Raikou czyli Pokemony (tak potocznie przez graczy i okropnie zarazem) nazywane Trójcą
Legendarnych Psów. Pokemony te, dostają jakby misję. Mają przemierzać cały region Johto,
pojawiać się wybiórczo ludziom i obserwować czy mieszkańcy, ludzkość... jest już gotowa na
powrót Ho-oha. Tak... Wiem, brzmi to niczym aluzja do pewnego wydarzenia
oczekiwanego w chrześcijańskiej religii, ale nie zważając na to główny wątek serii jest
niesamowity. Bardzo. Ho-oh opuszcza wieżę, a jeśli przyjąć iż na drugiej
wieży (Brass Tower), która spłonęła, była Lugia... to ona właśnie wyniosła się w głębiny
oceanu i Whirl Islands.
Warto jeszcze pójść dużo dalej. Czy ten główny wątek nie tyle porusza kwestie jedności
ludzi, co ich świadomości współistnienia na tym samym świecie? Dlatego tak uwielbiam te
wersje gry. Mają one niepowtarzalny ze wszystkich gier klimat mistyczności. Johto po prostu
emanuje czymś co nazwałbym... spokojnym życiem mieszkańców w zgodzie z własną kulturą
i wierzeniami. Spójrzcie na klimat miast. Na wątek świętego lasu Ilex i jego obrońcy Celebi.
Na potęgę smoków i tajemniczość miasta Blackhorn.
Teraz do sedna - skoro na początku serii (Kanto) sens był w zaczątkach badań i pokazaniu
świata jako tego, który ludzkość zaczyna poznawać, gdzie przeważała chęć badań... Tu mamy
znów coś, co łączy serię Pokemon z przeniesieniem jej jakby po trochu z naszego, realnego
świata. Tu wszystko opiera się tym razem na tradycji, wierzeniach i jedności ludzi. Nawet nie
do końca na tym, by człowiek zrozumiał to co go otacza. Liczy się świadomość, że w coś
wierzy, coś czuje, odnajduje się w środowisku, którym żyje. Co więcej dość mocne
wnioskowanie, ale natrafiałem przez lata i na takie porównania, więc warto je zamieścić. Ho-oh, tworzy tęczę na znak pokoju, tęczę będącą znakiem różnorodności (tak, wiem - wielu
skojarzy też jeszcze coś) - analogicznie fabuła rzeczywiście idzie w kierunku
zjednoczenia się ludzkości, zrozumienia poglądów i różnic, które tak naprawdę są wspaniałe.
Także region Johto i wersje G\S\C jak dla mnie to najwspanialsza część serii. Do tego
niesamowicie się cieszę, że tak udanie została przeniesiona na Nintendo DS, bo klimat został
zachowany, a nawet powiedziałbym, że czuć go dużo bardziej... Co innego można było
wymyślić żeby móc kontynuować? Stworzyć region...
Pokemon Ruby\Sapphire\Emerald - Hoenn
...Hoenn. Tak naprawdę, chcąc pominąć kwestie rozwoju serii pod względem ''nowości" w
grze (czyli berry, contests...) to tu się zaczyna... próba brnięcia w to, co było do przewidzenia.
Czyli twórcy idą dalej według zamysłu i przenoszą nasz realny świat, a raczej to co wydaje
się wśród ludzi tym będącym łącznikiem między nimi. Tak więc porusza się tu już ogromne
potrzeby zrozumienia otaczającego świata i ogromnych potrzeb badań oraz odkryć. Co więcej
wchodzimy w wątki próby powolnego wyjaśniania skąd tak naprawdę do cho... tzn. do
''electrike jasnego" powstało to, co nas otacza. Nic dziwnego, że wątki tego regionu dążą, a
raczej opierają się na mitologii. W końcu to mitologie, jako najstarsze opowieści są przecież
ludzkim sposobem czy też próbą wytłumaczenia sobie tego co wokoło. Konkretniej tego, co
powstało. Koncept zatem w grze dość trafny. Tworząc tę grę stąpało się już nieźle po cienkim
gruncie. Po tak udanym Johto i poprzednimi wersjami... mnie Hoenn lekko rozproszyło.
Dlaczego? W pierwszej kolejności mnie i może wielu z Was zakuło w duszy. A no chociażby
dlatego, że podczas gdy Pokemony z Kanto jakoś tak podświadomie łączyły się z
wprowadzonymi Pokemonami z Johto... te z Hoenn jakoś wydawały się odstawać. Chodzi o
fakt, że poprzednie dwie generacje bardzo do siebie pasowały. Po chwili grania czuło się, że
Poków jest już te 251 okazów. Przechodząc do grania w Hoenn czuć było jakieś wyróżnianie
się. Co więcej oglądając sprity Poków czy nawet grając w wersje R/S/E/D/P/Pln okropnie
czuję ciągle to samo. Tak, nie lubię mieć w drużynie Pokemonów z trzeciej generacji.
Gdyby nie to, że kocham wszystkie wodne z wszystkich genów.
Jednak po głębszych przemyśleniach zauważyłem, że to wszystko wspaniale odnosi się do
klimatu tych hoennowskich wersji. Opierając fabułę na mitologii... same ''nowe" Pokemony
są całkiem nieźle dopasowane. Budują w dokładniejszych oględzinach klimat regionu.
Począwszy na Barboachu i Relicanthcie - skończywszy na Flygonie i Baltoyu. Czujesz o
co chodzi?
Twórcy postarali się tym razem postawić starożytność niemal z czasami współczesnymi nam,
bo przecież w Hoenn zaczynają się badania kosmosu. To tu pojawia się ''zagrożenie" z
wszechświata jakim jest wirus z którego tworzy się Deoxys. To tu utrzymuje się wierzenie w
spełnianie życzeń, czego od wieków dopatrujemy się nawet i my w gwiazdach.
Ciekawostką jest właśnie powolne zrozumienie tworzenia się powierzchni planety.
Kontynenty (lądy) i oceany (woda). Pomysłem idealnym w prostocie jest ukazanie tworzenia
się powierzchni na której później kwitnie życie przez walkę mitycznych kolosów. Kyogre i
Groudon. I kiedy człowiek chce uzyskać przewagę chociaż jednego z nich (starają się to
zrobić Team Magma\Aqua) okazuje się, że wszystko musi zachować współistnienie. Nie ma
miejsca na przewagę. Harmonia. Rayquaza. Pan strefy okołoziemskiej. Czegoś, co ochrania
lądy i oceany. Czegoś co jest kloszem pod którym to może współistnieć.
Świetnym za to rozwiązaniem jest pokazanie Hoenn jako chyba najbardziej zróżnicowanego
środowiskowo regionu. Pustynie, lasy, podmokło - deszczowe obszary, jaskinie, oceany oraz
ich głębiny. No i oczywiście standardowe trawiaste route. Wszystko współistnieje.
Współczesność i mityczność. Całkiem nieźle pogodzone z świadomością mieszkańców. To
się czuje i chwali, jak i trafne stworzenie czegoś takiego jak Sootopolis City. Miasto niemal
mityczne. Odcięte niemal od świata ''zewnetrznego". Niczym pseudo Atlantyda. Zresztą kilka
miast kompletnie budzi coś jakby ubogacenie różnorodności pośród mieszkańców regionu.
Takie Pacifidlog Town czy Fortree City. I tu warto, a nawet trzeba wejść w kolejną
pomysłowość twórców, dalej wynikającej z mitologizacji tej wersji Pokemonów. Skoro
powstają lądy, skoro powstają oceany, skoro mamy różnorodność mieszkańców obszarami...
to musi jakoś zaistnieć kolonizacja kontynentów przez ludzi. W tym momencie trzy Regi są
tego dowodem. Jakby pozostałością ludzi po kolonizacji. Chociaż też porównywalne to jest
do trzech okresów istnienia świata. Okresu kamienia, zlodowacenia i stali (czy tam żelaza).
Pomysłowe. Tym bardziej, że można to jeszcze podpiąć do tworzenia się starożytnej techniki
przodków.
Pojawiają się jak wspomniałem początki ''współczesnej" chęci odkryć kosmicznych. tak samo
zresztą jak głębin morskich czy wnętrz skorupy ziemskiej. Ale badania morskie stworzono
wybiórczo, tylko w tej wersji gry i pewnie tylko po to aby podpiąć to pod fabułę
mitologiczną. Dobre i to. Kiedy ''porównano" współczesność z czasami przodków... Jak brnąć
dalej? Proste... Opierając się na tym co niezrozumiałe...
Pokemon Diamond\Pearl\Platinum – Sinnoh
...ale co fascynuje człowieka typowo współczesnego i zapewne będzie ciekawiło jeszcze tego
po nas. Gra trzymająca się fabułą w regionie Sinnoh ma na początku trochę powtarzalności z
generacji wcześniejszych. No i też ta urzekająca (chociaż dla mnie osobiście już mniej)
mitologizacja i technika. Jednak na osi czasu nasuwa się okres jakby trochę dalej w
przyszłość niż ten w którym żyjemy. Tak naprawdę odnajdziemy tu i podania, i wierzenia.
Jest mitologia, próba wytłumaczenia powstawania świata... To było. Nie do końca. Twórcy
poszli naprawdę odważnie daleko. Wszystko opiera się na zrozumieniu tego, co na dzień
dzisiejszy jest niezrozumiałe. To zabawne dosyć. Próbuje się poruszyć realnie kwestie tego
co odczuwamy, a przynajmniej wiemy, że jakoś tam gdzieś istnieje. Człowieka zaczyna
poruszać temat czasu (włada nim Dialga), przestrzeni (Palkia) i świata alternatywnego
(Giratina). Tego wszystkiego co nienamacalne. Tego co wydaje się zupełnie niezrozumiałe.
Tego, czym jeśli udałoby się zawładnąć... Brrrr...
No właśnie. Znów pojawia się moralizatorstwo naszej, w zestawieniu z ogromem świata,
słabiusieńkiej ludzkości. Ponownie tak ważna harmonia i jedność. Jednak znowu mamy
czegoś trochę nadto. Trzy jeziora, trzy Pokemony, trzy tak łączące się z ludzkością... no
właśnie. Łączące się co? Wnętrza? To co nadaje w pewnym stopniu człowieczeństwo? Mam
na myśli wytłumaczenie powstania emocji (Mesprit), siły woli (Azelf) i wiedzy (Uxie). Ha, a
Darkrai to twórca nienamacalnych koszmarów sennych. Mamy znów powrót do swego
rodzaju odnowienia wierzeń. Co więcej - jak iść na całość, to na całość - ten świat jakoś
musiał zostać stworzony. Arceus - coś ty narobił... Człowiek i tak nie szanuje świata.
Zanieczyszcza go (lubię Muki) więc jak dobrze, że jest jeszcze Shaymin. Chodząca
oczyszczalnia. Chociaż Suicune z Johto dużo lepszy - oczyszcza mętne wody.
Mniejsza o to. Pojawia się tylko problem...
Przyszłość serii - Pokemon Black & White
... co dalej?! Przecież przez lata serii w sposób genialny przedstawiono analogię do naszego,
realnego świata. Pokazano niemal wspólne ludzkie ''problemy" przez fabułę właśnie.
Fenomenalnie wręcz postarano się stworzyć środowisko tak wszechstronne, z tak
zaczerpniętymi wzorcami z tego, co tak naprawdę mamy na co dzień. Tu leży zapewne sukces
serii Pokemon. Ale CO DALEJ? Przecież stoimy przed faktem powstawania piątej generacji.
Kolejnych gier. Ja nie wiem. Odpowiem tylko moimi słowami z jednych z for
internetowych... wydaje się, że skończyło się przez poprzednie generacje to wszystko co
mogłoby odzwierciedlać nasz świat. Nie wymyśli się przecież stworzyciela samego
stworzyciela. Można za to (tak jak się zapowiada) pójść drastycznie w wydarzenie które
naprawdę odrodzi wszystko na nowo. Nie mówię tu o zagładzie, ale o świadomości ludzi, że
coś z chęcią panowania nad żywiołami, Pokemonami itd. (co widać w każdej generacji) idzie
nie tak. Równie dobrze to może być po prostu nowa kraina, nowy bohater (i tak pewnie
będzie) lub prostu odłączenie się od standardowej i powtarzanej procedury odznak i Ligi na
tej samej zasadzie. Tylko co wtedy z legendami? To nie jest aż taki problem... Bo nie muszą
być one tak górnolotne jak stworzenie świata czy władanie czasem. To było i ludzkość to
pamięta. Sam Ho-oh i Lugia nie są wielce potężne w porównaniu z tymi legendami od
trzeciej generacji w górę, a jednak są w czołówce. I to zawsze.
Ale co dalej w takim razie?
Zobaczymy - ocenimy. Ja osobiście nawet cieszę się z tego nawet jeśli powtarzalność
ponownego zdobywania odznak w starym systemie rozgrywki będzie. Bo naprawdę myślałem
że piąta generacja nie powstanie. Że skończy się na Dungeonach, Rangersach czy kto wie
jeszcze jakich nowych pomysłach. Jako, że ''męczę" konsolę z Pokami już od około 1999
roku to naprawdę wmawiana przez ludzi powtarzalność ich fenomenu nie przeszkadza mi
osobiście wcale. Potrafię wziąć starego GB Color i wsadzić do slotu Pokemon Blue jak i pograć w
Platinum. Jak dla mnie fenomen. Nie pod względem grafiki, komercji i zbijania kasy przez
Nintendo. A pod względem fenomenu, pomysłu na nietypowe odzwierciedlenie naszego
świata. Same Pokemony to świetnie zaczerpnięte wzorce ze zwierząt i fabuła opierająca się na
niemal takiej głównej historii świata. Tej dotyczącej każdego "ludzia".
Powrót do poprzedniej strony
|
|
dnia July 02 2010 21:41:51
Wow! świetny artykuł, wspaniale napisany .Choć jakimś wielkim fanem Poków nie jestem i nigdy nie podchodziłem do serii tak emocjonalnie, to świetnie mi się czytało. Naprawdę jestem po wrażeniem. |
|
dnia July 03 2010 20:29:26
Popieram przedmówcę, a co najlepsze owy artykuł mamy na wyłączność |
|
dnia July 27 2010 00:34:19
Dwie wieże (nawet spotyka się opcje, że na szczycie jednej znajdowała się Lugia, a na szczycie drugiej Ho r11; oh). Podczas gdy jedna wieża została spalona w nienawiści przez ludzi, niejako łamiąc więź tak wychwalaną pomiędzy nimi, a Pokemonami to druga wieża pozostała. Właśnie Tin Tower To nie do końca tak. Lugia nigdy nie miaszkała w wierzy tylko na Whirl wind island. A co do spalonej wierzy to Ho-oh sam ją spalił w gniewie, a ludzie by odbudować przymierze zbudowali drugą.
Nie wymyśli się przecież stworzyciela samego stworzyciela. Nieprawda w pokemonach już był stworzyciel, a był nim Arceus. Nawet w którymś poke-filmie był odpowiedzialny za stworzenie Palkii, Dialgii oraz Giratiny które były odpowiedzialne za stworzenie Sinnoh.
A co do idei nowej genaracji to został już zaprezentowany Pokemon Trainer N, który ma zamiar podzielić świat na Black(ludzi) oraz White(pokemonów). I myślę, że ta walka o podziały będzie głównym wątkiem fabularnym nowych odsłon(oprócz expienia pikachu)
Bardzo fajny materiał, cieszę się, że nie jestem jedynym fanbojem poksów i mam nadzieję na więcej materiałów związanych z tymi produkcjami. |
|
dnia August 08 2010 12:40:39
Musiałem sobie pozwolić na małe sprostowanie w komentarzu
Dwie wieże (nawet spotyka się opcje, że na szczycie jednej znajdowała się Lugia, a na szczycie drugiej Ho r11; oh)
celowo zostało napisane tak w nawiasie by pokazać, że nawet taka opcja się pojawia chociażby w internecie
Co do wież to jedna zdaje się została zniszczona przez piorun. Zresztą są też różnice w historii. Por. anime - gra.
Nie wymyśli się przecież stworzyciela samego stworzyciela.
Wiem doskonale, że istnieje Arceus. Napisałem w kontekście domysłów o nowej serii, że przecież nie można przebić mocy stworzyciela i stworzyć jego stwórcę.
Co do domysłów o wersjach Black\White, artykuł został napisany gdy niemal żadne informacje nie były znane, tak więc proszę uważać to za początkowe rozmyślania jeszcze przed poznaniem stosownych informacji o nowych grach |
|
dnia April 01 2011 18:28:21
Brawo. Świetny artykuł. Jak zacząłem czytać, ciężko było się oderwać... Aż tu nagle koniec. Bardzo miła lekturka. Wiele mi wyjaśniła.
Pozdrawiam |
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych Użytkowników.
Proszę się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny.
Brak ocen.
|
|