Nawigacja
Strona główna
Forum
YouTube
Facebook
Grupa na Facebooku
O stronie
Zapraszamy!

Artykuły
GB Classic
GB Pocket
GB Light
GB Color
GB Advance
GBA SP
GB Micro
Polecamy
Jak rozpoznać oryginalny kartridż?

Wszystkie nietypowe rodzaje kartridży

Metroid Zero Mission

Castlevania Legends

GBA SP v2 vs GBA SP v1

GBA SP v2 Surf Blue

GB Micro Pink
Ostatnie komentarze
philipo
13/10/2021 11:05
https://youtu.be/8RuAKtb2too

Chaykin
20/04/2020 21:23
Świetna recenzja, miło się czytało. Dzięki Antari!

philipo
24/05/2019 10:17
Ale zaskoczenie ! Dzięki, bardzo ciekawy tekst ;-)

philipo
16/11/2018 21:14
Nie znałem tej maszynki, super ciekawy tekst.

GBM_Fan
21/03/2014 10:35
Naprawdę fajna recenzja, do tego okraszona świe...

stasiek19
18/02/2014 01:34
Zacna cegiełka

stasiek19
18/02/2014 01:33
W sumie najlepszy do grania po ciemku, ponieważ...

stasiek19
18/02/2014 01:32
Mam podobnego tylko że żółtego z przodu i niebi...

guzik
04/01/2014 20:26
kabelek kupuje się oddzielnie.

Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
GB Advance & GBA SP & GB Micro | Recenzje gier | Castlevania: Circle of the Moon


Producent / Wydawca: KCEK / Konami
Gatunek: Platformówka
Data Premiery:
- Japonia: 21.03.2001
- USA: 08.05.2001
- Europa: 10.05.2001
Tryby Gry: Singleplayer
Maksymalna ilość graczy w trybie Multiplayer: Nie dotyczy
Strona domowa: Brak





Autor tekstu: QZX




Treść:


Jest rok 1830, w starym austriackim zamku. Czciciele chaosu coraz intensywniej błagają o powrót Pana Ciemności zwanego Hrabią Draculą.

- Nathan'e Graves, zanim skończymy naszą walkę, spełnij ostatnie moje życzenie.
- Dobrze Hrabio Draculo. A jakie?
- Chcę, byś opowiedział mi jak udało ci się do mnie dostać?
- Jak pamiętasz, w momencie, gdy twoja wyznawczyni Camilla przywołała cię ponownie do życia, od razu wkroczyliśmy do akcji. Byłem tam ja, mój mistrz Morris Baldwin i jego syn Hugh. Przyznam, że wyszła ci ta sztuczka ze zniszczeniem podłogi pod nami. Ja i Hugh spadliśmy w przepaść, ale przeżyliśmy. Hugh poszedł ratować ojca, a mnie kazał uciekać. Ale ja też chciałem pomóc mojemu Mistrzowi. Ruszyłem na poszukiwania. Pierwszym przeciwnikiem jakiego spotkałem był szkielet. Nie wiem skąd w twoim zamku namnożyło się tyle plugastwa.

- Tak? Powiedz mi jakie jeszcze potwory spotykałeś, bo wiesz, ekhm, odrodziłem się całkiem niedawno.
- Więc walczyłem z ożywionymi zbrojami, różnymi rodzajami szkieletów, nietoperzami, ghulami i zombie. A miałem czym walczyć. Moją podstawową bronią był bicz. Oprócz niego miałem także broń dodatkową, która wypadała ze świeczników. Do wyboru miałem min. noże, siekiery, flakoniki, które rozbijałem na ziemi i tworzył się wtedy płomień, swego rodzaju zegarek, który zatrzymywał albo spowalniał przeciwników na 10 sekund. Ze świeczników wypadały też serduszka, dzięki którym mogłem używać tychże broni. Nie mogłem jednak zbierać nieskończonej ilości tych serduszek, nie myśl sobie. Jak udało ci się umieścić te serduszka w świecznikach, tego się nie dowiem. Gdy awansowałem na następny poziom, wtedy ilość serduszek wzrastała. Umiem także bardzo dobrze wślizg, którym mogłem atakować i dostawać się w niedostępne miejsca.

Bardzo się zdziwiłem, kiedy z jakiegoś potwora wypadła mi karta. Tak, zwykła karta. Do czego mi to - pomyślałem. Kiedy znalazłem następną kartę połączyłem je ze sobą. Okazało się, że mój bicz stał się potężna bronią. Później znajdowałem jeszcze inne karty. Łączyłem je w różne kombinacje. Raz mój bicz się wydłużał, innym razem stawał się podobny do liany i uderzał o wiele mocniej. Gdy połączyłem inne karty, moja obrona albo atak wzrastały. Możliwości były ogromne. W sumie kart było 20. Miałem je bardzo ładnie poukładane w dwóch rzędach i łączenie ich było bardzo intuicyjne. Co więcej, o możliwościach kart dowiadywałem się dopiero po użyciu danej zdolności, a nie wtedy gdy je połączyłem. Miałem też szczegółowy opis każdej karty.

Z potworów wypadały także zbroje, pierścienie i różnego rodzaju miksturki. Jedne leczyły z zatrucia, inne odnawiały moje życie. Zbroje nie podnosiły tylko obrony, ale też inteligencję, albo atak. Wszystko zależało od rodzaju zbroi. Pierścienie i pancerze podnosiły moje statystyki, a było ich łącznie cztery. Siła, obrona, inteligencja oraz szczęście. Dzięki szczęściu częściej wylatywały z potworów zbroje albo miksturki. Wzrastały także one gdy awansowałem na kolejne poziomy. Podczas awansu przybywało mi też życia i many. To dzięki manie mogłem używać kart.

Podróżując po zamku trafiałem do komnat, w których zapisywałem podróż. Gdy ginąłem, odradzałem się w miejscu, w którym wcześniej zapisałem grę. Byłem też w komnatach, w których stały ogromne zwierciadła. Wchodząc w nie, przenosiłem się w inną część zamku. Wcześniej musiałem jednak te zwierciadła odkryć. Bardzo mi się spodobało to rozwiązanie.

Co jakiś czas natrafiałem na bossa. Naprawdę te potwory były tak trudne do pokonania, że często tylko dzięki szczęściu udawało mi się z nimi wygrać. Jednym z bossów była nawet Camilla. Ogólnie mówiąc na każdego bossa była jakaś taktyka. A to skakałem z jednego końca planszy na drugi, a to wskakiwałem na platformę i z niej uderzałem. Gdy pokonywałem ''szefów'' dostawałem magiczny przedmiot. Był najczęściej w komnacie za bossami. I tak otrzymałem buty dzięki którym mogłem biegać, dzięki innemu przedmiotowi mogłem rozbijać kruche ściany, mogłem wykonać podwójny skok, zyskałem zdolność odbijania się od ścian, a nawet prawie mogłem latać.

- Tak? A co sądzisz o moim zamku? Podobała ci się jego konstrukcja?
- Muszę przyznać, że nawet bardzo. Wielokrotnie natrafiałem na ukryte komnaty, w których były flakoniki podnoszące na stałe moje umiejętności. Do niektórych części zamku mogłem dostać się dopiero po zdobyciu magicznych przedmiotów, o których wcześniej mówiłem. Na przykład do pewnej części zamku dostałem się dopiero po zdobyciu butów, dzięki którym wykonywałem wielkie skoki. Pewien element pałacu napsuł mi sporo krwi.

- Tak, a który?
- Chodzi mi o ten, w którym po podłodze pływały różne ścieki, które zabierały mi życie. Myślałem, że nigdy go nie przejdę. Starałem się cały czas podskakiwać, lecz i tak ginąłem. Zacząłem zabijać potwory i wbiłem kilka poziomów, a co za tym idzie moje życie urosło. Tak po którymś z kolei razie udało mi się przejść.
- Jak to po którymś z kolei razie? Przecież jeśli zginąłeś, to nie mogłeś iść dalej.
- Ahh, Hrabio Draculo... Nie słuchasz mnie. Mówiłem ci, że gdy ginąłem, odradzałem się w miejscach, w których wcześniej zapisywałem moją podróż.

- Nie no, to nie było uczciwe. Ale co z zamkiem? Odkryłeś go całego?
- Powiem ci, że nie udało mi się odkryć go w 100 procentach. Jeśli komuś by się chciało odkryć go w całości na pewno zajęłoby mu to dużo czasu. Mi podróż zajęła jakieś 15 godzin.
- Dobrze, wiem już wszystko. Powiedz mi tylko jeszcze, czy podobał ci się wystrój mojego pałacu?
- Ba, czy mi się podobał. Pewnie. Masz bardzo ładne tła w tym zamku. Widziałem też przesuwający się za oknem księżyc. Przeciwnicy też, mimo iż tak paskudni, byli bardzo ładni. Nie wiem skąd grała muzyka, ale była cudna. Jeżeli grali to pianiści, to zatrudniłeś bardzo dobrych. Motyw na początku mojej podróży (z menu) mnie zmiażdżył. Był cudowny. Mógłbym tu chodzić tylko po to, by sobie pooglądać komnaty i posłuchać muzyki.
- Cieszę się, że ci się tak podobało. W nagrodę zdradzę ci kod, po wpisaniu którego zostaną odblokowane wszystkie karty. Powiem ci jeszcze, że gdy ukończysz grę jeszcze raz, zdradzę ci inny kod. A teraz, może skończymy wreszcie naszą walkę.
- Dobrze. Kończmy więc. Ale i tak cię zniszczę.
- Zobaczymy.

Werdykt:


Na plus:
- Olbrzymia grywalność
- Rewelacyjna oprawa A/V
- Wymagające starcia z bossami
- Genialny projekt zamku
- System łączenia kart
- Po przejściu gry otrzymujemy kody
Na minus:
- Dość wysoki poziom trudności może stanowić problem dla nowicjuszy









Grywalność: 9/10 | Jedno słowo: wielka. Projekt zamku też się do tego przyczynił
Grafika: 9/10 | Rewelacja! Na szczególną uwagę zasługują piękne tła
Dźwięk: 9/10 | Podobnie jak inne elementy gry: świetny


Po kilkuletniej absencji serii na handheldach Nintendo, Castlevania powraca w wielkim stylu miażdżąc rewelacyjnym klimatem, grywalnością i porażającą oprawą A/V. Na deser otrzymaliśmy świetnie rozbudowany system kart, sukcesywnie przedłużających czas spędzony z grą, a także bestiariusz, który mógłby zasilić kilka mniejszych tytułów. Potęga!


Screeny:



Katridż:





Powrót do poprzedniej strony

Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych Użytkowników.

Proszę się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny.

Brak ocen.
                        
   
www.gbforever.pl | System: PHP-Fusion | Projekt graficzny oraz logo: Keitaro

Strona korzysta z plikow cookies (tzw. ciasteczka), aby ulatwic korzystanie z naszego serwisu oraz do celow statystycznych.
Jezeli nie blokujesz tych plikow, to zgadzasz sie na ich uzycie oraz zapisanie w pamieci urzadzenia.
Pamietaj, ze mozesz samodzielnie zarzadzac plikami cookies, zmieniajac ustawienia przegladarki.